Ballada prozą przez Alfonsa Daudet'a

"Śmierć Delfina"

przetłumaczył Henryk Sienkiewicz

Mały Delfin jest chory, mały Delfin umiera. We wszystkich kościołach królestwa Najświętszy Sakrament dzień i noc stoi wystawiony, i wielkie świece płoną za wyzdrowienie królewskiego dziecka. Ulice obok starej rezydencji smutne są i milczące., dzwony nie dzwonią, powozy idą noga za nogą. Przed dziedzińcem pałacowym ciekawi mieszczanie patrzą przez kraty na szwajcarów w złocistych kamizelach, którzy rozmawiają w dziedzińcu, a twarze mają poważne.
Cały zamek w ruchu. Szambelanowie, majordomowie biegają w górę i na dół po marmurowych schodach. Galerie pełne są panów i dworzan w jedwabnej odzieży; ci, chodzą od gromadki do gromadki, by jaką uchwycić nowinę. Na terasach zapłakane damy honorowe ocierają sobie oczy haftowanymi chustkami.
W oranżerii zebrali się doktorzy w togach. Widać przez szyby, jak poruszają się ich długie, czarne rękawy, a głowy w perukach kiwają się poważnie. Guwerner i koniuszy małego Delfina przechadzają się przed bramą, czekając, co powie konsylium. Pan koniuszy klnie jak poganin, guwerner recytuje wiersze Horacjusza. Tymczasem ze stajni dochodzi rżenie żałosne: to bułanek Delfina, o którym zapomnieli dziś masztalerze i który się odzywa przed swoim pustym żłobem.
A król? Gdzie jest król jegomość? Król zamknął się w swoim pokoju, na krańcu zamku. Monarchowie nie lubią, by ich widziano płaczących. Co do królowej, rzecz inna. Siedzi ona u wezgłowia małego Delfina z piękną twarzą zalaną łzami i szlocha jak prosta mieszczanka.
Na swym posłaniu z koronek mały Delfin, bielszy od poduszek, na których się wspiera, spoczywa z zamkniętymi oczyma. Myślałby kto, że śpi, lecz nie. Mały Delfin nie śpi. Zwraca się on ku matce i widząc, że płacze, tak do niej mówi: "Czemu płacze wasza wysokość? Czy myślisz, matko, że ja tak sobie umrę, jak inni?" Królowa chce odpowiedzieć. Łzy przeszkadzają jej mówić.
- Niech nie płacze wasza wysokość, nie płacz, mamo. Pamiętaj, że jestem Delfinem, a Delfin nie może tak umrzeć... Królowa szlocha jeszcze głośniej - i mały Delfin przestraszać się zaczyna. "Hola! - mówi - nie chcę, by śmierć przyszła mnie zabrać, i będę się umiał jej bronić. Niech tu zaraz przyjdzie czterdziestu drabantów, niech trzymają straż około naszego łóżka. Niech sto armat - lonty zapalone! - czuwa pod naszymi oknami. I biada śmierci jeśli się ośmieli zbliżyć do nas!"
by się nie sprzeciwiać królewskiemu dziecku, królowa znać daje: natychmiast słychać hurkot stu wielkich armat w dziedzińcu i czterdziestu drabantów z rohatynami w ręku zaciąga wartę w pokoju. Stare to wiarusy z siwymi wąsami. Mały Delfin klaszcze w ręce, mały Delfin ich zna i umie nazwać po imieniu. Poznaje jednego i woła: "Loren! Loren!" Wiarus się zbliża do łóżka: "Mój stary Loren, jak ja cię kocham! Pokaż no swoje szablisko! Jeśli śmierć zechce mnie zabrać, ty śmierć zabijesz, nieprawda?"
- "Wedle rozkazu, wasza wysokość" - odpowiada Loren i dwie ciężkie łzy spływają mu po zwiędłej twarzy. W tej chwili ojciec-jałmużnik zbliża się do małego Delfina i cichym głosem mówi mu coś długo i pokazuje krucyfiks. Mały Delfin słucha z twarzą zdziwioną i nagle przerywa: "Rozumiem dobrze - powiada - co mówisz, ojcze, ale czyby mój mały przyjaciel Beppo nie mógł umrzeć za mnie, gdyby mu dać dużo pieniędzy" Jałmużnik znowu zaczyna mówić cichym głosem, a mały Delfin dziwi się coraz bardziej.
A gdy jałmużnik skończył, mały Delfin tak mówi z ciężkim westchnieniem: "Oj, smutne to, ojcze, co mówisz, i to mnie tylko pociesza, że tam wysoko, w raju, między gwiazdami, zawsze będę Delfinem. Wiem, że Bozia mój kuzyn i że mnie przyjmie według godności mojej." A potem mały Delfin zwraca się do matki i rzecze: "Niech tu przyniosą moje najpiękniejsze odzienie, mój płaszcz z gronostajów i aksamitne trzewiki. Chcę ładnie wyglądać między aniołkami i wejść do raju w ubiorze Delfina."
Po raz trzeci jałmużnik schyla się nad małym Delfinem i coś długo mu prawi cichym głosem. Aż w środku dziecko królewskie przerywa mu nagle z gniewem: "Więc być Delfinem - woła - to nic nie znaczy?" - I nie chcąc już więcej słyszeć o niczym, mały Delfin odwraca się do ściany i płacze gorzko.


Pierwodruk "Słowo", Warszawa, 27.I.1882.

[powrót]