Henryk Sienkiewicz

"Pochwały życia wiejskiego"

Vitae rusticae laudes

TRANSKRYPCJA Z HORACJUSZA
                                        Beate ille, qui procul negotiis itd.

"Szczęśliwa dola spokojnego człeka,
Któren od wszelkich kłopotów z daleka
Wieśniaczą sochą ojcowski łan orze
I krając skiby pod ozime zboże,
Nie wie, co lichwa i co... hipoteka.
        Trąba go grzmiąca nie budzi na wojnę,
        Nie straszy burzą morze niespokojne
        Ni też nie wzdycha w przedsionkach bogaczy,
        Aż się pan zbudzi i przyjąć go raczy.
Zaliż nie milej jemu wczesną wiosną
Patrzeć w ogrodzie, jak jarzyny rosną
I jako wino wspina się na tyki,
Lub słuchać miłej wieczornej muzyki,
Gdy pobrzękując trzoda do dom wraca,
Słońce zachodzi i kończy się praca?
        Szczęśliwy wieśniak! To raz bursztynowe
        Miody podbiera, to w wańtuchy nowe
        Pakuje wełnę po owieczek strzyży,
        To gdy owocna jesień się przybliży,
        Czerwone jabłka i soczyste grusze
        Pieszczą mu oko i radują duszę.
Na południowych przymurkach, wśród sadu,
Znajdzie też źrzałe kiście winogradu:
Tak wszelki owoc, który ziemia rodzi,
Zysk mu przyniesie i pracę nagrodzi.
        A jeśli w cieniu lip albo topoli
        Zechce odpocząć, wówczas wszelkich boli
        Snadnie zapomni i zwolna zatonie
        W takim spokoju jak na matki łonie.
U stóp mu płyną chłodne wody rzeki,
Szemrzą ruczaje wśród słonecznej spieki
I świegot ptasi, mącąc wiejską ciszę,
Senną piosenką do snu go kołysze.
        A kiedy zima zwykłym rzeczy biegiem
        Z chmurnego nieba świat zasypie śniegiem,
        On chwyta oszczep i z pieskami żwawo
        Hajże na dzika do kniei z obławą!
Albo też drozdom zdradne sieci stawia,
Rad, gdy zajączka ujmie lub żurawia,
Któren odstawszy niebacznie od stada,
Na łup się skusi i w sidło zapada.
        Przy tych zabawach na miedzach swej wioski
        Nawet miłosnej zapomni człek troski.
A cóż dopiero, kiedy zacna żona,
Co strzeże domu i dziateczek grona,
Czeka w świetlicy, wierna jak Sabinka,
Gdy strudzon wraca - i drew do kominka
Coraz dorzuci - a gdy mąż się zjawi,
Sutą wieczerzę wnet przed nim zastawi:
        Z świeżego doju mleka dzbaniec duży
        Albo nalane do gliniastych kruży
        Złociste wino, a przy nim na stole
        Dymiące miski. - ...Jać sto razy wolę
        Proste potrawy i cienkusz mój stary
        Niż wasze wszystkie ostrygi, homary
        I morskie ryby, i zamorskie wina.
Lepiej smakuje mi też baranina
Lub comber koźli niż pawie języki
Albo pantarki z upalnej Afryki,
Jońskie jarząbki i bażancie udka...
Lepiej oliwki z własnego ogródka
Niżeli wschodnie wasze muszkatele.
        Skromne biesiady, lecz oczy weselę
        Przy nich, gdy ujrzę przez okno, jak trzody
        Wracają na noc do swojej zagrody
        Lub - gdy dzienne skończone mozoły -
        Idą leniwym krokiem do dom woły
        Ciągnąc za sobą pługi przewrócone.
Wówczas zwołuję czeladkę i żonę;
Wokół ogniska zbiera się gromada
I o jutrzejszym dniu idzie narada..."
Tak mówił lichwiarz. Więc myśleli głupi,
Że sobie jaki Oblęgorek kupi.
Lecz on, zebrawszy gotowy kapitał,
Skrzętnie o dobre lokaty wypytał
I biorąc procent, jak zwykł, od sta dwieście,
Rzekł: "Nie ma głupich!" - i pozostał w mieście.

[1909]


Pierwodruk "Kurier Warszawski" 4. VII.1909, nr 182. Do tekstu dodano urywek z listu Sienkiewicza do redakcji: "Przesyłam przekład z Horacjusza, ideowo i obrazowo bardzo wierny, jakkolwiek pozwoliłem sobie na końcu wyraz «wioska» zastąpić dla humoru wyrazem «Oblęgorek»".

[powrót]