Henryk Sienkiewicz

"Dlaczego mogłem czytać Szekspira?"

W pierwszych dniach wojny przybyłem wraz z rodziną do Krakowa, gdzie pozostaliśmy przez kilka tygodni. Były to czasy ciężkiego niepokoju. Troska o kraj i dzieci nie pozwoliła mi sypiać. Często po kilka nocy z rzędu nie mogłem zamknąć oczu, więc, jak się to zwykle czyni w takich razach, próbowałem czytać od wieczora do ranka.
Lecz i to nie prowadziło do niczego. Brałem książkę za książką, powieść za powieścią - i odrzucałem jedną po drugiej. Myśl moja była tak dalece zajęta czym innym, że nie rozumiałem, co czytałem. Wobec wielkości wypadków jakieś zagadnienia psychologiczne lub dramaty uczuciowe wydawały mi się czymś tak marnym i błahym, że wprost nie mogłem pojąć, dlaczego zajmowały mnie poprzednio.
Ponieważ biblioteka w domu krewnych, w którym się zatrzymałem, była nieźle zaopatrzona, więc przerzuciłem w ten sposób wiele książek, a wreszcie trafiłem na Szekspira.
I wówczas zaszło coś dziwnego.
Oto pokazało się, że Szekspira, którego dramaty widywałem na wszystkich scenach europejskich i którego nie wiem ile razy odczytywałem poprzednio, mogę czytać, mogę rozumieć, mogę odczuwać.
Jego jednego!
W pamiętniku, który piszę od czasu wojny, starałem się zdać sobie sprawę z tego faktu. Objaśnienia owe zajmują tam kilka stronic, obecnie jednak przytaczam tylko następujące:
...Szekspir to po Bogu najpotężniejszy twórca dusz. Dlatego panuje nad czasem i nad wypadkami. Starzeją się pisarze, którzy są przedstawicielami pewnych szkół, pewnej mody, schlebiaczami dawnej epoki, odtwórcami panujących doraźnie gustów. On nie zestarzeje się nigdy, albowiem tworzy prawdę życia, a prawda i życie są zawsze aktualne...
Tworzy ludzi o rzeczywistych duszach, istotnym ciele i gorącej krwi, którzy mieszkają i żyją dziś między nami tak samo intensywnie, jak żyli przed wiekami. Osobiście mało znam ludzi, z którymi bym rozmawiał równie chętnie, jak rozmawiałem z Hamletem; a po przeczytaniu Burzy mimo woli przychodzi mi zawsze na myśl, że jakiś współczesny Barnum powinien wyszukać Kalibana i pokazywać go za pieniądze.
Znałem ludzi, którzy kochali się w Mirandzie, a ja sam trochę w Rozalindzie.
Przykładów nie będę mnożył, ale przecie Falstaff miał w Polsce brata Zagłobę, a obaj mają wielu żyjących dotychczas braci w Anglii i w Polsce - lubo polscy bracia wychudli dziś tak, że są tylko cieniami dawnych.
Ta sama niesłychana intensywność życia znajduje się w Henryczku Monmouth, w Poinsie, w Romeu, Jagonie, Otellu etc. Takiż sam żywy i ciepły urok kobiecy w Ofelii, Julii, Kordeli lub Imogenie. Lecz moc geniusza sprawia, że wszystkie te postacie, nie mniej żywe od współczesnych, są daleko więcej od nich interesujące, albowiem wszechludzkie porywy i namiętności, ogólne pierwiastki zła i dobra spotęgowane są w nich w stopniu daleko wyższym. Są to ludzie więksi od nas, stworzeni na miarę bardziej posągową, a jednak każdy odnajdzie w nich nie tylko siebie, lecz i powszechne prawa tego wielkiego i odwiecznego procesu, który zwie się życiem ludzkości.
Tym się też tłumaczy, że dola i niedola szekspirowskich bohaterów, że ich uczucia, ich nienawiści, ich losy, nawet ich wojny, choćby tak odległe jak wojna Yorków z Lancastrami, porywają nas, narzucają nam z niesłychaną siła udział w przebiegu zdarzeń i obchodzą tak bezpośrednio jak nasze własne dzisiejsze sprawy...
I oto, dlaczego w dzisiejszych czasach wojny, mordu i głodu mogłem czytać, rozumieć i odczuwać Szekspira.

[1916].


Oryginał polski szkicu, pisanej dla księgi wydanej w Londynie w 300-lecie śmierci Shakespeare'a, pojawił się w "Tygodniku Illustrowanym" 1917, nr 26.

[powrót]