Henryk Sienkiewicz

[Bolesław i Anna]

Anna

wpadając zadyszana

List od Zosi i depesza. Dziś przyjeżdża. Która godzina, Bolku? Myślę, że tylko co jej nie widać. Pisze, że wyjeżdża karetką pocztową, bo ją powolność wózków góralskich nudzi.

Bolesław

Anula, spokojnie! A zadyszało się to zaraz, małe stworzenie, oczy się świecą, na twarzy rumieńce! Cóż się stało? Przyjedzie twoja Zosia - dobrze, nie przyjedzie - drugie dobrze.

Anna

Bo się tak cieszę, że ją zobaczę!

Bolesław

Przede wszystkim siadaj i odpocznij.

Anna

Już siedzę.

Bolesław

Z należytą powagą.

Anna

Jak na żonę uczonego przystało - ot tak!

Bolesław

Kiedyż ty zaczniesz być rozsądna, mucho jedna!

Anna

Będziesz ty zrzędził, kocie jedne! Przeproś zaraz! Pocałować tu!

wskazuje na czoło

Bolesław

Z największą chęcią. Mówmy teraz o Zosi.

Anna

Właśnie dlatego przyszłam.

Bolesław

Gdzie ona myśli zamieszkać?

Anna

Czytaj list. Albo nie! sama ci powiem, co w nim jest. Pisze Zosia, że zajedzie do nas i złoży rzeczy, a potem pójdzie szukać mieszkania. Nie ma nic zamówionego - i co prawda, nie wiem, czy znajdzie, bo Szczawnica przepełniona gośćmi.

Bolesław

Jednym słowem: zamieszka u nas.

Anna

Jeśli ją poprosisz grzecznie, ale to bardzo grzecznie... Bo doprawdy, Bolku, jak inaczej postąpić. Nas jest tylko dwoje, mamy własny dom i to obszerny, a ona jest taka bliska moja krewna. Gdyby znalazła dogodne mieszkanie nie mówię! Ale w przeciwnym razie trudno, żeby zamieszkała sous la belle étoile.

Bolesław

W takim razie nie ma o czym mówić.

Anna

Bolku, tyś z tego nie rad.

Bolesław

Oho, już minka przestraszona i zasmucona. Mała Anula boi się, żeby jej nie zasadzono do kącika...

Anna

A właśnie, a właśnie...

Bolesław

Chcesz, żebym mówił poważnie? Wszystkie te twoje minki są tak pełne niesłychanego wdzięku i uroku, że się chce porwać cię zaraz jak małą dziewczynkę na kolana i całować po oczkach...

Anna

ze spuszczonymi oczyma i figlarnym uśmiechem

Niechże mnie ukarzą, jak na to zasługuję...

Bolesław

Nie przerywaj, ty malcze rozpieszczony. Otóż pomimo, a raczej z powodu tych twoich dziecinnych minek i całego wdzięku nie mówimy nigdy o niczym rozsądnie, a nawet szczerze.

Anna

Jak to?

Bolesław

Bo niech przyjdzie jaka sprawa na stół, to ty zamiast wypowiedzieć swoje zdanie, umiesz tylko patrzeć mi w oczy i albo klaskać w rączki, albo się zasmucić, w miarę jak myślisz, że mi to, co się dzieje, dogadza lub nie. Ja bez klaskania i bez smutnych min robię, prawdę mówiąc,to samo, każde zaś pojedynczo stara się tylko odgadnąć chęć drugiego.

Anna

Alboż to źle, Bolku?

Bolesław

Doskonale. Ale jak powiedziałem, żądne z nas nie wypowiada skutkiem tego swojego zdania. Na teraz i do dziś dobrze nam z tym, pamiętaj jednak, dziecinko, że żyjemy dopiero razem od sześciu miesięcy, a mamy przed sobą cały, oby jak najdłuższy, szereg lat, i widzisz, stosunek nasz z czasem, nie tracąc nic ze swojej słodyczy, powinien się jeszcze wzmocnić przyjaźnią, której podstawą musi być otwartość i szczerość. Chciej mnie tylko zrozumieć, Anula; nie mówię o żądnych tajemnicach, bo ich dla siebie nie mamy i mieć nie będziem, mówię nawet nie o nas wyłącznie, ale ogólnie, że żona powinna być nie tylko kochanką, ale przyjacielem męża, wspólnikiem jego myśli, drugim sędzią o równych prawach we wszystkich sprawach tyczących obojga, słowem - stosunek ich powinien być także stosunkiem człowieka do człowieka.

Anna

Mój drogi, ty żyjesz w tak wysokim świecie umysłowym, iż nic dziwnego, że ja się mimo najszczerszej chęci przystosować do takiej skali nie umiem

Bolesław

W tym świecie, Anulko, tym bardziej taki stosunek jest potrzebny.

Anna

Przy tym jakże ty chcesz, bym ja w jakiejkolwiek sprawie wypowiadała wobec ciebie swoje zdanie? Ty jesteś człowiek głośny w świecie ze swojej nauki, a mój rozum co? ot, ćwiartka czystego papieru, na której, co chcesz, możesz napisać. To ci tylko przyrzekam, że co napiszesz, to przechowam, bo ci z całej duszy ufam i wiem, że ta kochana i rozumna ręka nie może napisać nic nieprawdziwego.

Bolesław

Nie mów tylko, dziecko, o mojej nauce. Nauka jest specjalnością nie mającą najczęściej związku z praktycznym życiem, więc w sprawach życiowych ty możesz tak dobrze albo i lepiej sądzić jak ja.

Anna

Oj nie! oj nie! Patrz na przykład teraz: ja myślałam, że w małżeństwie kobiecie wystarcza po prostu kochać z całej duszy, a tyś mnie nauczył, że trzeba jeszcze coś więcej: bo rozumieć, a żeby rozumieć - trzeba niemal dorównać. Niełatwo mi przyjdzie szybować za takim orłem... Wyzbyć się swojej kobiecej pospolitej natury, stać się prawdziwym człowiekiem - biednaż moja głowa! Chyba to kochanie mi dopomoże i ty dopomożesz, Bolku, nieprawda?

Bolesław

Z całego serca, moje złote stworzenie. No! dość o tym, nie chcę dłużej kłopotać tej kochanej główki.

Anna

Niemało się ta główka nakłopocze; ale tak musi być, bo ty mnie przez to kształcisz.

Bolesław

I co inaczej: przez takie rozmowy porozumiewamy się wzajemnie. Ty poznajesz mnie, ja ciebie. Dotychczas uczucia nasze idą ręka w rękę - przyjdzie czas, że i umysły tak pójdą, jak dwaj przyjaciele pod jednym płaszczem.

Anna

Czy tylko nadążę.

Bolesław

Bądź pewna. Twój umysł jest jak wrażliwe narzędzie muzyczne, ledwie dotknąć, już gra, już odpowiada. Ty jesteś wyjątkowa główka.

Anna

To ją pogłaszcz.

Bolesław

głaszcząc:

Moja to łepetynka! moja! wcale nie do pozłoty.

Anna

A teraz wróćmy do Zosi. (z wielką powagą) Moim zdaniem powinniśmy ją poprosić do nas na mieszkanie.

Bolesław

śmiejąc się

I ja nie widzę innego sposobu. Muszę cię tylko z góry uprzedzić, co będzie, żebyś potem nie narzekała. Małżeństwa tak niedawne, jak nasze, lubią spokój i samotność, a z chwilą, w której twoja Zosia się tu zjawi, nastanie nieustający jarmark.

Anna

O! a przecież pan Dobek i pan Adam przesiadują u nas całymi dniami

Bolesław

Moi najbliżsi przyjaciele, z którymi nie potrzebujesz sobie robić kłopotu. I co za ludzie! Prawdziwa sól ziemi. Dobek jeden z najwykształceńszych krytyków, jacy są w Polsce - Julek poeta, który zapowiada jakieś nadzwyczajne zjawisko w literaturze. Gdyby takich tylko gości naprowadziła nam pani Zosia, założylibyśmy nową akademię ateńską, ale tu się zleci pół Szczawnicy - wszystkie białe kamizelki, wszystkie binokle, upomadowane głowy, fryzowane wąsiki i faworyty à l'anglaise będą nas oblegały od rana do wieczora. Jednych pociągnie piękność Zosi, drugich jej majątek, a trzecich jej zalotność, bo i tego twojej miłej Zosi nie brak.

Anna

Zosia jest wesoła i lubi życie...

Bolesław

Wiem, że wesoło znosi swoje wdowieństwo.

Anna

Bo wyszła za mąż z przywiązania, bo ją opiekunowie wydali prosto od książek i kajetów za człowieka znacznie starszego, który ją obumarł po roku. Ale była najlepszą żoną, chociaż doprawdy ciężkie miała życie z panem Machnickim.

Bolesław

Pan Machnicki był prawdziwym bohaterem, bo się ożenił z kobietą, która miała wszelkie dane po temu, żeby ją brać do tańca, a żadnych, żeby ją brać za żonę.

Anna

Jak to?

Bolesław

Bo była lekka.

Anna

śmiejąc się

Wstydź się, tu oso jadowita! Widziałeś Zosię raz na naszym weselu i już nie zostawiasz na niej suchej nitki. Sam będziesz za nią przepadał, jak ją bliżej poznasz. Żebyś ty wiedział, jaka ona sprytna i jaka wykształcona - bo nie myśl, że lubiła tylko się bawić. Wszystkie znakomitości warszawskie bywają u niej. Czyta dużo...

Bolesław

Więcej, niż myśli.

Anna

Wierzaj mi, że nie. Zacznij z nią mówić o jakiejkolwiek kwestii, a zaraz przekonasz się, że już o niej myślała. Nieraz się zdziwisz, jak i ja się dziwiłam, że stworzenie tak pozornie płoche umie tak myśleć głęboko i poważnie, a przy tym z prawdziwym kobiecym instynktem umie sobie postawić granicę, poza którą nie przechodzi nigdy.

Bolesław

Czyli, przypuszczam, że powiada sobie tak: jeśli prawda leży nie w moim salonie, ale na dworze, to po nią nie pójdę, bo mogłabym dostać kataru.

Anna

Dziwny ten Boleś! Jakże ty możesz więcej od niej wymagać! Pamiętam doskonale, co mi kiedyś mówiłeś, że i nauka nawet zrzekła się już dociekania prawd bezwzględnych.

Bolesław

Ale nie uczyniła tego dla wygody, tylko zamiast poczynać budowę gmachu od szczytu, poczęła ją od fundamentów. I nie postawiła sobie przy tym granicy, w tej nadziei, że każde pokolenie wzniesie budowę wyżej i wyżej...

Anna

Aż do?...

Bolesław

Nie wiem. Proroctwa takie nie wchodzą w sferę ścisłej nauki.

Anna

Wiesz co, że ja jestem jeszcze dziecko. Nieraz już prowadziliśmy podobne rozmowy i powiem ci prawdę, że lubię je, a jednocześnie się ich boję. Tak się głowa gubi... Czasem, jak jestem sama, myślę aż do zmęczenia, o rzeczach, o których dawniej nigdy, nigdy nie myślałam, bo mi mówiono, że uczciwe zasady nie pozwalają kobiecie o nich myśleć.

Bolesław

Zasady! Wy, kobiety, dostajecie z domu na drogę życia pewną ilość przepisów moralnych i dogmatów, zupełnie jak wyprawę. Niechże i tak będzie. W większości wypadków to nawet pożyteczne i potrzebne; ale w wyjątkowych razach to ogromna, niezwalczona przeszkoda. Zabijają wam po prostu klin w głowę, unieruchamiają całą część waszego umysłu i z istot, które by mogły myśleć samodzielnie, dochodzić do pewnych przekonań świadomie, tworzą istoty mechanicznie myślące, mechanicznie moralne, jednym słowem: manekiny

Anna

Prawda, Bolku, święta prawda! Ale jakże nie mają stawiać granic, nam, biednym kobietom, skoro sam mi mówiłeś, że nawet wasza nauka zrzekła się już dociekania prawd ostatecznych.

Bolesław

Tylko że nauka nie mówi sobie tak: jeśli prawda leży nie w moim salonie, ale na dworze, to po nią nie pójdę, bo mogłabym dostać kataru; nauka nie mówi sobie także: jeśli prawda jest gorzka, to jej jeść nie chcę, a jeśli straszna, to się jej boję. Nauka się nie boi ani nie chce, tylko w tym stanie, w jakim jest dziś - nie może, a to rzecz inna. Więc zamiast budować gmach od szczytu, buduje go od fundamentów w tej nadziei, że się będzie wznosił wyżej i wyżej...

Anna

Aż do?...

Bolesław

Nie wiem. Proroctwa takie nie wchodzą w zakres nauki.

Anna

Mój drogi Bolesiu, nie śmiej się ze mnie, jeśli ci zadam naiwne pytanie; dawno już chciałam pytać, ale myślałam, że może sam powiesz wyraźnie, i jakoś wstyd mi było, bo bałam się, żebyś sobie nie pomyślał: "jaka głupia!" Otóż, Bolesiu, powiedz mi wyraźnie, czy rozum, czy nauka... niezupełnie sprzeciwia się - wierze.

Bolesław

Odpowiem ci tylko tyle, że ponieważ nauka nie może przesądzać spraw ostatecznych ani nawet zajmować się nimi, więc nie ma z wiarą nic wspólnego; z drugiej strony, kto się chce swobodnie poruszać, ten musi rozerwać i odrzucić wszelkie bandaże.

Anna

Tak! Zgadłam, że tak odpowiesz. (wzdycha) Ach, Boże!... Ale masz słuszność... Dziwna rzecz, jak ty mnie umiesz przekonać... A teraz jeszcze, Bolku. Ty taki jesteś dobry i nie śmiejesz się ze mnie, więc powiedz, jaką byś ty wolał mieć żonę.

Bolesław

biorąc ją w objęcia

Moje to kochanie! Anula, przecież nie można wierzyć lub nie wierzyć dlatego, że ktoś to lub owo woli.

Anna

Nic nie szkodzi. Odpowiedz, koniecznie odpowiedz, jak mnie kochasz.

Bolesław

Jeżeli konieczne, więc odpowiadam, że wolałbym mieć nie tylko kochankę, ale człowieka myślącego samodzielnie, wolnego od uprzedzeń, z którym bym się mógł dzielić swobodnie każdą myślą, bez obawy, że to, co mówię, może go przerazić. Każdy człowiek, nim wybierze towarzyszkę, tworzy sobie mimo woli jej ideał, więc taka świadoma istota, taki przyjaciel, taka towarzyszka byłaby najbliższą tego ideału, który ja sobie wytworzyłem. Tylko że, Anulu, niech cię to nie zasmuca, bo przecie ja rozumiem, że od razu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Autograf w Oblęgorku, zachowany na kilku kartkach papieru listowego z żałobną obwódką; jest to zapewne urywek dramatu wspomnianego w listach Sienkiewicza do J. Janczewskiej.

[powrót]