Henryk Sienkiewicz

"Na jedną kartę"

OSOBY

Książę Starogrodzki
Stella
- jego córka
Jerzy Pretwic - narzeczony Stelli
Karol hrabia Drahomir - przyjaciel Pretwica
Hrabina Miliszewska
Antoni Żuk
- sekretarz rady powiatowej
Doktor Józwowicz
Pani Czeska
Podczaski
Służący

Akt pierwszy

Scena przedstawia salon z głównymi drzwiami na ogród.
W bocznych ścianach drzwi do przyległych pokojów.

SCENA I

Księżniczka Stella. - Pani Czeska.

Czeska

Czemuż mi to mówisz dopiero teraz? Doprawdy, moja Steluniu, że mam ochotę gniewać się na ciebie. Jak to? mieszkam o wiorstę drogi, byłam twoją nauczycielką, zanim cię oddali w ręce Francuzek i Angielek, widuję cię prawie co dzień, kocham moje maleństwo z całej duszy, i przez całe tygodnie nie zdobyłaś się na powiedzenie mi: jestem narzeczoną! Nie męcz mnie przynajmniej teraz dłużej i mów: kto on jest?

Stella

Zgadnij, mateczko!

Czeska

Skoro mnie nazywasz mateczką, nie każ zgadywać.

Stella

Ale ja chcę, żebyś zgadła, żebyś powiedziała mi: naturalnie, że ten, nie kto inny. Nie uwierzysz, jak mi to pochlebi i jak mnie ucieszy.

Czeska

A więc hrabia Drahomir.

Stella

Ach!

Czeska

A zarumieniłaś się? Prawda, że niedawno tu bawi, ale jaki miły, jaki sympatyczny, jaki wesoły! O, moje stare oczy dobrze widzą, i gdym was zobaczyła razem, zaraz pomyślałam sobie: śliczna para! może co z tego będzie!

Stella

Nic z tego nie będzie, mateczko, bo... pan Karol jest wprawdzie bardzo sympatyczny, ale narzeczonym moim jest pan Jerzy.

Czeska

Pan Jerzy Pretwic?

Stella

Tak. Czy to cię dziwi?

Czeska

Nie, moje drogie dziecko. Niech cię Bóg błogosławi - skądżebym się miała dziwić? Tylko, że ja tak lubię hrabiego Drahomira, więc myślałam, że to on... Pan Jerzy Pretwic!... O, bynajmniej! wcale mu się nie dziwię, że cię pokochał. Ale to także jakoś prędko się stało! Jakże wy dawno się znacie? bo to ja, siedząc w swoim Berwinku, nic nie wiem, co się dzieje w okolicy.

Stella

Od trzech miesięcy. Mój narzeczony odziedziczył tu majątek po Jazłowieckich i przyjechał, jak pani wie, z bardzo daleka. On był bliski krewny Jazłowieckich, a i sam pochodził ze znakomitej rodziny. Kochana pani słyszała o Pretwicach?

Czeska

Nic a nic, Stelko. Co mi tam heraldyki!

Stella

Niegdyś, ale to już całe wieki temu, Pretwicowie byli i z nami spokrewnieni. To bardzo znakomita rodzina. O! inaczej papo by się nie zgodził... Otóż pan Pretwic przyjechał tu, objął dobra po Jazłowieckich, poznał się z nami i...

Czeska

I zakochał się w tobie. Na jego miejscu byłabym to samo zrobiła. To go podnosi w moich oczach.

Stella

Alboż tego potrzebował?

Czeska

Nie, koteczku drogi - bądź spokojna. Wiesz, że aż śmieją się ze mnie, że zawsze widzę w ludziach wszystko najlepsze... Z pięknej rodziny, młody, bogaty, przystojny, dobrze wychowany... tylko...

Stella

Tylko?

Czeska

Jakieś ptaszki mi śpiewały, bo nawet nie pamiętam kto mówił, że trochę do burzy podobny.

Stella

Bo też życie jego było burzą, ale się w niej ten szlachetny człowiek nie złamał.

Czeska

To tym lepiej. Słuchaj, dziecko: tacy ludzie najlepsi, bo to najprawdziwsi mężczyźni. Im więcej się zastanawiam, tym szczerzej ci winszuję.

Stella

Dzięki, i rada jestem, żem wreszcie mówiła z tobą otwarcie. Ja tu istotnie jestem bardzo samotna: papo wiecznie niedomaga, naszego doktora od trzech miesięcy w domu nie ma.

Czeska

Daj no pokój z waszym doktorem.

Stella

Zawsze go nie lubisz?

Czeska

Wiesz, że nie uprzedzam się do ludzi, ale nie mogę się do niego przekonać.

Stella

A czy wiesz, że ofiarowano mu katedrę w uniwersytecie, a przy tym stara się o mandat poselski. Mateczko! doprawdy jesteś niesprawiedliwa, bo on po prostu poświęca się dla nas. Taki sławny, zamożny już i uczony, a jednak siedzi u nas, choć cały świat przed nim otworem. Byłabym się go z pewnością poradziła...

Czeska

Miłość, Steluniu, nie choroba... ale mniejsza tam o niego, niech mu Bóg pomaga. Powiedz no lepiej, kotku, ale tak szczerze, bardzo ty się kochasz?

Stella

Widzisz przecie, jak prędko wszystko poszło, że i pani Miliszewska przyjeżdżała tu ze swoim synem. Wiedziałam, że o mnie idzie; bałam się, choć niepotrzebnie, żeby i papie nie przyszło to do głowy...

Czeska

Nie odpowiadasz mi na pytanie...

Stella

Bo jak tu mówić wyraźnie? Życie pana Jerzego, mateczko, to szereg czynów bohaterskich, poświęceń i niebezpieczeństw. Raz już był prawie zgubiony i nie żyłby dziś, gdyby go nie wyratował hrabia Drahomir. Ale jak też on go kocha za to! Co chcesz? - Znać na moim narzeczonym odległe pustynie, długą samotność i długie cierpienia. Gdy jednak zacznie rozsuwać przede mną swe życie, doprawdy, zdaje mi się, ze kocham bardzo tego żelaznego człowieka. Żebyś wiedziała, jak on nieśmiało, a jednak serdecznie wypowiedział co czuje dla mnie, a potem dodał, iż wie, że jego ręce za szorstkie...

Czeska

Nie za szorstkie, bo poczciwe. Po tym, co o nim mówisz, całą mu duszą sprzyjam.

Stella

A jednak, mateczko, mimo tego wszystkiego, czuję się czasem bardzo nieszczęśliwą.

Czeska

I co to jest, Stelko? dlaczego?

Stella

Dlatego, że chwilami nie możemy się zrozumieć wzajemnie. Uczucia, mateczko, są dwojakie: jedne jak skały potężne i niewzruszone, drugie jak strumień, w którym się przejrzeć można. Otóż gdy patrzę na uczucia Jerzego, widzę ich ogrom i niewzruszoność, ale dusza moja nie odbija się w nich jak twarz w przejrzystym strumieniu. Ja go kocham, to prawda, ale chwilami zdaje mi się, że jeszcze mocniej kochać bym mogła, że nie kładę wszystkich sił serca w to przywiązanie, i wtedy to czuję się nieszczęśliwą...

Czeska

Ależ ja bo tego nie rozumiem prawie. Biorę życie po prostu: kocham, lub nie. Ej Stelko! świat jest tak mądrze urządzony, a Bóg tak dobry, że nic łatwiejszego niż szczęście. Nie trzeba tylko plątać spraw Bożych. Cicho, dziecko! Jesteś zakochana aż strach! Co tam!

Stella

O! właśnie czego mi było potrzeba, to tej ufności w przyszłość, tego twojego optymizmu. Wiedziałam, że się namarszczysz, kochana weredyczko, i powiesz: co tam! Zaraz mi trzeźwiej i weselej. Boję się tylko trochę naszego doktorka. Ale co to? (patrząc przez okno) To nasi panowie: pan Jerzy i hrabia Drahomir!

Czeska

(Patrząc przez okno) Ślicznie wygląda twój przyszły; ale i hrabia Drahomir także. Dawno on bawi u Jerzego?

Stella

(Patrząc przez okno) Od dwóch tygodni. Pan Jerzy prosił go umyślnie... Idą już.

Czeska

A serduszko tam: puk, puk?...

Stella

Nie sprzeciwiaj się, niedobra.

[powrót] [scena-II]