Henryk Sienkiewicz

"Na jedną kartę"

Akt pierwszy

Scena przedstawia salon z głównymi drzwiami na ogród.
W bocznych ścianach drzwi do przyległych pokojów.

SCENA V

(Przez drzwi ogrodowe wchodzą: Stella, pani Czeska, obok nich Jerzy, za nimi Drahomir pod rękę z księciem Starogrodzkim).

Stella

A! nasz doktor! nasz kochany doktorek! Jak się pan ma, panie Stanisławie? Stęskniliśmy się już do pana.

Czeska

(Kłaniając się chłodno) Szczególnie książę...

Józwowicz

(Całując rękę Stelli) Dobry wieczór, księżniczko! I mnie pilno było już wrócić. Przybywam na dłuższy czas odpocząć trochę. A! i książę! Jakże tam ze zdrowiem?

Książę

(Ściskając go) Kochany chłopcze! Słabym, słabym! Doskonaleś zrobił, żeś przyjechał. Obaczysz sam zaraz, co się ze mną dzieje.

Józwowicz

Teraz może książę zechce poznajomić mnie z resztą towarzystwa.

Książę

A prawda. Doktor Józwowicz, minister moich spraw wewnętrznych! Dobrze powiedziałem - co? bo przecież pilnujesz mego zdrowia. Hrabia Karol Drahomir.

Drahomir

Nazwisko pana już dziś nie obce nikomu, więc właściwie ja tylko powinien bym się przedstawić.

Józwowicz

Panie...

Książę

(Przedstawiając) Pan Jerzy Pretwic, nasz sąsiad, i... (Stella daje znak ojcu) i tego... chciałem powiedzieć, i tego...

Jerzy

Jeśli się nie mylę, i kolega pański ze szkół.

Józwowicz

Nie chciałem przypominać się pierwszy.

Jerzy

Witam więc serdecznie dawnego kolegę. Dawne to i czasy, ale żyliśmy blisko. Prawdziwie, szczerze się cieszę, zwłaszcza po tym, co tu o panu słyszałem.

Drahomir

Jako o dobrym duchu tego domu.

Stella

O, tak!

Książę

Czekajcie, niech no ja swoje o nim powiem.

Jerzy

Ileż to razy pierwszy uczeń Józwowicz odrabiał zadania za Pretwica!

Józwowicz

Szczęśliwą pan ma pamięć!

Jerzy

Szczęśliwą, kolego, bo pamiętam także, że wówczas nie mówilimy sobie wzajemnie: pan. Więc jeszcze raz: witam cię serdecznie, Stanisławie.

Józwowicz

Nawzajem.

Jerzy

Ale pamiętam, że po skończeniu szkół poszedłeś na prawnika.

Józwowicz

Potem zostałem także doktorem medycyny.

Książę

No, siadajcie. Czy będziecie stali? Jan! sam tu! światła!

Stella

Jak to dobrze, że panowie się znają.

Józwowicz

Szkolna ławka, jak bieda, łączy ludzi. Ale potem pozycja ich rozdziela. Jerzy miał świetny los zapewniony, ja zaś musiałem go szukać.

Książę

A szukał i on, ale guzów.

Drahomir

W dwóch częściach świata.

Czeska

To prawdziwie po męsku.

Józwowicz

Ha! szedł za swym instynktem. Jeszcze w szkołach ujeżdżał konie, strzelał, rąbał się.

Jerzy

Lepiej niż uczył?...

Józwowicz

(Śmiejąc się) Tak!... Zwaliśmy go hetmanem, bo też i hetmanił nam w naszych wojnach studenckich.

Drahomir

Jerzy, poznaję cię...

Czeska

Ale teraz myślę, że przestanie wojować.

Stella

Kto wie?...

Jerzy

Niezawodnie, pani.

Józwowicz

Co do mnie, byłem najgorszym z jego szeregowych: nie czułem nigdy smaku w takich rozrywkach.

Książę

Bo też to rozrywki szlacheckie, nie doktorskie.

Józwowicz

(Wesoło) Już zaczynamy się kłócić! Mój książę, wy się szczycicie, że wasi przodkowie rycerze zabijali tłumy ludzi: ażeby książę wiedział, ilu ja już moimi lekarstwami zabiłem! Zaręczam, że żaden z przodków waszej książęcej mości nie poszczyci się taką liczbą!

Drahomir

Brawo! doskonale!

Książę

Co ten niegodziwiec gada!... i on jest moim doktorem!

Stella

Papo! doktorek żartuje.

Książę

Już ja mu dziękuję za takie żarty. Ale świat się teraz przewraca, to pewna.

Józwowicz

E, książę! pożyjemy jeszcze ze sto lat! (Do Jerzego) Pójdź, opowiedz mi, co się z tobą działo. Państwo już znają pewno twoje przygody, a dla mnie one nowe. (Odchodzą ku oknu).

Książę

Nie uwierzycie, jakim ja nieszczęśliwy, że się bez tego niegodziwca obejść nie mogę. To syn kowala ze Stanisławowa. Oddawałem go do szkół, bom chciał zrobić z niego oficjalistę, a potem on sam oddał się do uniwersytetu...

Drahomir

I jest podwójnym doktorem. Rozumny człowiek, dość spojrzeć...

Stella

Ach! i jaki!

Czeska

Taki rozumny, że aż się go boję.

Drahomir

Ale książę musi być rad?

Książę

Rad, rad!... W głowie mu przewrócili, zrobili z niego jakiegoś demokratę, czy sankiulota. Tylko, że dobry doktor, a jam słaby. Brak mi soków w żołądku. (Do Drahomira:) Wiedziałeś o tym?

Drahomir

Dawniej już książę skarżył się...

Czeska

Od dwudziestu lat.

Książę

Moja Czesiu!... A to zgryzoty i służba publiczna stargały mi zdrowie.

Czeska

Co tam! książę zdrów.

Książę

(Gniewliwie) Powiadam, żem chory. Stelka! jam chory - co?

Stella

Teraz papie będzie natychmiast lepiej.

Książę

Bo też on jeden utrzymuje mnie na nogach. Stella także byłaby umarła na serce, gdyby nie on.

Drahomir

Jeśli tak, to człowiek bez ceny.

Stella

O! winniśmy mu wieczną wdzięczność.

Książę

(Przypatrując się Jerzemu) On i Pretwicowi będzie potrzebny. Stelka - co? będzie potrzebny?

Stella

(Ze śmiechem) Papo, skądże ja mogę wiedzieć?

Drahomir

Doprawdy, zazdroszczę nieraz tym żelaznym ludziom, idącym w świat przebojem. W tej walce wyrabiają w sobie siłę, która w nas słabnie i zanika, bo nic jej nigdy nie podsyca. Może i my jesteśmy z dość szlachetnego metalu, ale nas przetrawia rdza: oni hartują się w życiu. Jest to smutna konieczność.

Czeska

A pan Jerzy?

Drahomir

Jerzy także przeszedł wiele. Jest jednak między nimi jakaś różnica, którą się czuje, choć określić ją trudno. Spojrzyjcie państwo na tych dwóch ludzi. Gdy wichry wieją, Jerzy opiera się im jak stuletnie drzewo, a taki człowiek jak doktor opanowywa je i każe im popychać łódź swoją. Jest w tym jakaś większa zdolność do życia, więc i wynik łatwy do przewidzenia, o ile drzewo, choć silne, im starsze, im bardziej burzami stargane, tem musi uschnąć prędzej.

Książę

Nieraz mówiłem, że schniemy jak stare drzewa. Jaka tam inna gęstwina wyrasta, ale to tylko krzaki. Jam też już wysechł i schudł przynajmniej na trzy palce.

Stella

Kto jest dobry, panie Karolu, ten ma prawo do życia; zatem - nie należy wątpić o sobie.

Drahomir

Ja też nie wątpię, choćby dlatego, że poeta mówi: "Świętym jest na ziemi, kto umiał zawrzeć przyjaźń... (kłaniając się Stelli) ze świętymi".

Stella

(Grożąc) Jeśli nie zdobył ich przyjaźni przez pochlebstwa.

Drahomir

Niech mi tylko będzie wolno nie zazdrościć doktorowi.

Stella

Przyjaźń nie jest wyłączną, a choć doktora uważam jak brata...

Książę

Co, Stelka! co ty pleciesz? On taki twój brat, jak ja radykał. Ja go nie cierpię, tylko się obejść bez niego nie mogę.

Czeska

Gdzie tam książę kogo nie cierpi!

Drahomir

(Z uśmiechem) I za cóż by!

Książę

Za co? Czyż nie mówiłem? Robi z nami co chce, rozporządza się w całym domu jak chce. Nie wierzy w nic, tylko w jakichś tam - w kogo to Stelka - co? A ambitne to przy tym jak licho. Już został profesorem akademii jakby jaki duchowny, a przy tym stara się podobno o mandat poselski. Hę! słyszycie? On będzie posłem, zatem Janie Wielmożnym! Ale nie byłbym Starogrodzkim, gdybym na to pozwolił. (Głośno) Józwowicz!

Józwowicz

(Z pod okna) Co książę rozkaże?

Książę

Czy to prawda, że ty się starasz o mandat?

Józwowicz

Do usług księcia.

Książę

Pani Czeska? słyszałaś pani? Nie przewracaż się teraz świat? - Hę? Józwowicz!

Józwowicz

Co, książę?

Książę

A może ty jeszcze ministrem zostaniesz?

Józwowicz

Może.

Książę

Słyszeliście? I ty może myślisz, że ja tobie będę mówił: Jego Ekscelencja?

Józwowicz

Tak by wypadało: wyższy stopień potrzeba uczcić.

Książę

Biorę was na świadki. Józwowicz! czy chcesz żeby mnie żółć zalała?

Józwowicz

Niech się książę uspokoi. Moja Ekscelencja zawsze będzie pilnowała Jego oświeconej żółci.

Książę

A, prawda. Irytacja mnie szkodzi. Co - Józwowicz? szkodzi?

Józwowicz

Szkodzi na żółć, ale daje apetyt. (Obaj z Jerzym zbliżają się do rozmawiających).

Stella

O czymże panowie mówili?

Józwowicz

Słuchałem, księżniczko, opowiadań Jerzego. Dziwne, straszne rzeczy! Jerzy popełnił tę omyłkę, że przyszedł na świat o dwieście lat za późno: Bayardom źle się teraz dzieje na świecie.

Czeska

Nad wszystkimi jest Opatrzność!

Drahomir

I ja w to wierzę.

Józwowicz

Gdybym był matematykiem, nie przecząc panu, powiedziałbym tylko, że ponieważ w wielu wypadkach nie wiadomo, czemu się równa X, należy sobie samemu radzić.

Książę

Co on powiada?

Stella

O, doktorku! proszę nie mówić tak sceptycznie, bo nie z papą, ale ze mną będzie wojna.

Józwowicz

Mój sceptycyzm tam się kończy, gdzie zaczynają się słowa pani - więc zdaję się na łaskę.

Stella

Jaki grzeczny... pan poseł.

[powrót] [scena-VI]