Henryk Sienkiewicz

Wiadomości bieżące, rozbiory
i wrażenia literacko-artystyczne

1879 [91-100]

91

List z Paryża. Mieszkańcami Murcji cały świat się zajmuje. W Paryżu wyprawiono już na ich korzyść rozmaite zabawy, z których zebrano mnóstwo pieniędzy, ale widocznie na tym nie koniec. Dziś otrzymujemy list z Paryża, w którym komitet wybrany do urządzenia uroczystości prasowej donosi, że prasa postanowiła wydać na dochód poszkodowanych skutkiem powodzi w Hiszpanii jeden numer okolicznościowy dziennika i rozprzedać go we Francji i na całym świecie. Oczywiście pisarze les plus illustres i artyści les plus éminents mają wziąć udział w wydawnictwie. Komitet wzywając prasę naszą, by z kolei wezwała wszystkich mieszkańców do kupowania dziennika, zawiadamia zarazem, że będzie on kosztował w Polsce kopiejek 50 i że można go zamawiać przez księgarzy lub sprzedających dzienniki. Rozprzedaż przyniesie zapewne w samej Francji bardzo wiele; czy i u nas pójdzie dobrze, trudno przewidzieć.

92

Ciężki zawód. Czym byś chciał być? pytał ktoś warszawskiego stróża. Zapytany wahał się z odpowiedzią, na pytanie jednak, czym by nie chciał być, odpowiedział bez wahania: stróżem. Jakoż los stróżów w zimie nie jest do pozazdroszczenia ze względu na ich mieszkania przy bramie, koło schodów lub pod schodami. Na mieszkania te zwrócono już pewną uwagę, ale niedostatecznie. Są między nimi nie tylko małe jak komórki, bez powietrza, ze swędem, ze szczelinami, źle opalane, ale i wcale nie opalane. Sami znamy pewną właścicielkę pięknej kamienicy, damę zamożną i zapewne biorącą udział w rozmaitych przedsięwzięciach filantropijnych, której stróż mieszka w nieopalonej komórce. Za rzeczywistość tego faktu zaręczamy wszystkim, którym by się to w głowach nie chciało pomieścić, pod wszelką odpowiedzialnością. Sprawiedliwość jednak względem filantropijnej pani nakazuje nam wyznać, że stróż w czasie ostatnich mrozów otrzymał w drodze łaski pozwolenie nocowania w stajni, w której stoi jeden koń i zapewne jest trochę słomy. Czy stróż jest obdarzony końskim zdrowiem i czy zniesie klimat stajni, nie wiemy, zaręczamy tylko za to, że nawet koń zmarzłby w stróżowej komórce, a ponieważ sądzimy, że filantropia wspomnionej damy nie jest wyjątkową i że takich komórek może w Warszawie znajdować się bardzo wiele nawet tam, gdzie nie ma stajni, przeto podajemy fakt do wiadomości publicznej.
Rzecz dzieje się w okolicach ulicy Ciepłej.

93

Przekład dzieła Reklama (Nauka zachowania zdrowia i zdolności do pracy), o którego pojawieniu się donosiliśmy wczoraj, odznacza się nadzwyczaj poprawnym i pięknym polskim językiem. Wiele wyrazów obcych, wiele nazw ścisłych obcych zastąpiono swojskimi, bądź istniejącymi już, bądź utworzonymi. Obok wyrazów jeszcze nie utartych podawane są w nawiasach dla uniknienia wątpliwości nazwy łacińskie lub inne dotąd używane. Jest to ostrożność chwalebna, chociaż obowiązująca tylko do czasu, nowe bowiem nazwy swojskie, o ile są tworzone, tworzone są doskonale i wkrótce zapewne się utrą i staną się powszechnie zrozumiałymi. W ogóle w nauce lekarskiej, a raczej w oczyszczaniu języka lekarskiego, zrobiono w ostatnich czasach znakomity postęp. Dowodzi to, że postęp ten byłby możliwy we wszystkich gałęziach naukowych, byle znaleźli się ludzie, którzy by rzecz wzięli do serca. Po naszych uwagach w sprawie czystości języka pojawienie się takiego przekładu, jak przekład dzieła Reklama, zapisujemy jako pomyślny objaw ciągłej pracy na tym polu przedsięwziętej, przeprowadzanej wytrwale.

94

Wyjazd. Amazonki, konie, siłacze, błazny i cały pstry tabor pana Salamońskiego ruszył onegdaj drogą nadwiślańską do Odessy. Ptastwo, które ani orze, ani sieje, a jednak żyje, poleciało do cieplejszych krajów szukać ziarnek w kształcie rubli. Złośliwi mówią, że długie sople lodu zwieszające się z dachu cyrkowego powstały z westchnień uronionych na ostatnich przedstawieniach. Piękna Nany jak kometa ciągnie za sobą warkocz nieurzeczywistnionych marzeń i marnowanych zapałów naszej i napływowej jeunesse dorée. Poważniejsi mówią Nany i całemu cyrkowi: kieszenie nasze są wypłukane, a więc: kiedy odjeżdżasz, bądźże zdrów.

95

W sprawie węgla. Upragniony i oczekiwany ładunek węgla nadszedł nareszcie do Warszawy, ale ledwie się ukazał rozchwytały go fabryki. Składom nie dostało się prawie nic, a stąd i mało który z mieszkańców mógł zaopatrzyć wypróżnione piwnice i wystygłe piece. Brak trwa ciągle, na szczęście, ludziom i kolejom budzącym już niecierpliwość przyszła w pomoc odmiana powietrza. Mróz zelżał. Ponieważ jednak nie można mu dowierzać, nowe ładunki są niezmiernie pożądane.

96

"Nowiny" piszą, że wedle doniesienia "Norddeutsche Allgemeine Zeitung", prawo budowania kolei kalisko-łódzkiej ma być udzielone księciu Drucko-Sokolnickiemu i bar. Frenkelowi. "Norddeutsche Allgemeine Zeitung" jest organem półurzędowym, zatem wiadomość ma zapewne podstawę.

97

Ze Szpitala Dziecinnego. Gdy dziecię wychodzi z choroby, szpital oddaje je co prędzej rodzicom, dlatego by miejsce dla innych otworzyć. Są jednak dzieci zdrowe już, które oddać byłoby okrucieństwem.
Czy wiecie, czytelnicy, dlaczego?
Oto nie ma ich w co ubrać. Oddano je do szpitala w koszulkach, bluzkach, kiedy jeszcze nie było tak zimno - teraz mrozy nadeszły.
Oddać je jeszcze osłabione, wyczerpane z sił chorobami, a bez dostatecznego ubrania - to narazić je na śmierć pewną, a nie oddać - to pozbawić miejsca dzieciny chore, potrzebujące opieki i przytułku.
W tym kłopotliwym położeniu Zarząd Szpitala zwraca się do osób dobroczynnych z prośbą o pomoc w bieliźnie i ubraniu. Wielu z was, czytelnicy, ma dzieci - więc i litość dla dzieci, a że wasze maleństwa, otoczone troskliwą opieką, rosną prędzej od biednych, pewnie więc zostaje mnóstwo ubrań za krótkich i za ciasnych, z którymi nie wiadomo, co robić.
Teraz już wiecie.
Może się znajdą tacy, którzy powiedzą, iż co dzień prawie przemawiamy do nich w imieniu potrzebujących - i że to za często.
Byle tak skutecznie jak często - nie obiecujemy poprawy.
Szpital Dziecinny znajduje się przy ulicy Aleksandrii.

98

Twórczość ludu. Biblioteczka Ludowa. Czy zajmowano się u nas dotąd utworami poetycznymi ludu w stopniu dostatecznym? Na to pytanie można odpowiedzieć tylko warunkowo. Ale wszystko, co jest rozproszone, zwłaszcza po czasopismach, ginie prawie bez śladu i pamięci - połączenie więc wszystkich tych materiałów w jednym wydawnictwie byłoby rzeczą niezmiernie pożądaną.
Z drugiej strony, nie chodzi tylko o to, by przez zbiór ogólny ułatwić uczonym przystęp do twórczości ludowej. Równie ważnym zadaniem jest, by dać i ludowi samemu świadomość tego, co tworzy, co stanowi jego moralną własność i jego etnograficzną odrębność od sąsiadów. Utrzymywanie się w pamięci rodzimych pieśni, rodzimych obrzędów i obyczajów jest dzielną tarczą przeciw żywiołom kosmopolitycznym. Prócz tego rozpowszechnianie wyboru pieśni najpiękniejszych dobrze może wpłynąć na smak ludowy, zapoznać ogół z kwiatami, które wyrastają lub wyrosły wyłącznie w niektórych miejscowościach, a na koniec podtrzymać piękne obyczaje i nowe rozbudzić ku nim zamiłowanie.
Powodowany tą myślą, znany zbieracz rzeczy ludowych p. Zygmunt Gloger powziął zamiar wydawania z pomocą księgarni Gebethnera i Wolffa Biblioteczki Ludowej, która by jednocześnie uczonym i ludowi równe mogła oddać przysługi. Zamiar wszedł już w wykonanie. Dotychczas wyszło cztery książeczki. Pierwsza obejmuje 112 starodawnych dum i pieśni, druga 657 krakowiaków, trzecia baśni i powieści, czwarta kujawiaki, mazurki, wyrwasy i dumki pomniejsze w liczbie 180. Ma wyjść jeszcze piąta, z wyborem pieśni weselnych, i szósta, która obejmuje gry i zabawy.
Nie potrzebujemy mówić, jak ważnym i pożytecznym jest to wydawnictwo. Do nas należy tylko zachęcić ludzi rozumnych do kupowania pojedynczych książeczek i rozpowszechniania ich między prostaczkami - z czego niniejszym się wywiązujemy, dodając jeszcze, że każdy z wykształconych nawet czytelników znajdzie w utworach ludowych tyle werwy, szczerości, siły i rodzimych barw, ile może nie spodziewa się znaleźć.

99

List Kraszewskiego do redakcji "Tygodnika Ilustrowanego". - Krążyły różne wieści: jedni mówili, że "Macierz" mająca wydawać pożyteczne książki polskie niedługo założoną będzie, inni, że wcale jej nie założą. Sprawę w ostatnich czasach rozstrzygnął ostatecznie Kraszewski, który pierwszy podał myśl tego zakładu. W liście do redakcji "Tygodnika Ilustrowanego" czcigodny jubilat donosi, że fundusze, o które ostatecznie wszystko się rozbijało, na koniec się znalazły. Zadatek podstawowy w ilości 10 000 rs jest już stanowczo zapewniony, chociaż pieniądze mają być wypłacone dopiero po upływie roku. Zwłoka ta nie stanie jednak niczemu na zawadzie, przez ten czas będzie bowiem można przygotować wszystko, co do urządzenia potrzeba. Prócz sumy powyższej są obiecane dwie inne: jedna 10 000 talarów, druga rs 20 000 - te nie są wprawdzie zbyt pewne, ale choćby zawiodły, "Macierz" znajdzie już podstawę w owych rs 10 000 i będzie mogła działalność rozpocząć licząc na poparcie przyszłych uczestników. Tak było i z "Maticą Czeską" przy Muzeum Królestwa Czeskiego. Rozpoczynając, miała zaledwie 4000 guldenów ofiarowanych przez hr. Kińskiego, co na ruble wynosi 3250. Dziś "Matica" posiada 100 000 reńskich funduszu żelaznego, 60 000 reńskich w książkach i wydaje co rok przeszło 10 000 r na własne wydawnictwa, które członkowie darmo otrzymują, lub na poparcie zewnętrznych, które członkowie nabywają za połowę ceny. Wprawdzie "Matica" znalazła najgorętsze i najszersze uznanie - ale właśnie dlatego można mieć niepłonną nadzieję, że co znalazła "Matica", to znajdzie i "Macierz", i że wpływ młodszej siostry będzie równie błogi a szeroki, jak starszej.

100

O gazie w Warszawie. Układ zawarty między naszym miastem a Towarzystwem dessauskim, które dotychczas oświetlało albo miało oświetlać gazem ulice, upływa za trzy lata. Ponieważ jeden warunek brzmi, że układ należy wypowiedzieć na trzy lata przed jego upływem, teraz więc jest chwila stanowcza. Zarząd Miejski, pod przewodnictwem senatora Gudowskiego, a ze współudziałem radcy prawnego Józefa Brzezińskiego, techników miejskich i obywateli Brzezińskiego i Łapińskiego, zastanawia się, czy nowy układ zawrzeć, czy odkupić od Towarzystwa urządzenia gazowe.
Nie przesądzając, co należy zrobić, przesądzamy tylko jedno: należy zrobić, aby było widniej.

[powrót]