Henryk Sienkiewicz

Wiadomości bieżące, rozbiory
i wrażenia literacko-artystyczne

1880 [111-120]

111

W sobotę wystawiony zostanie w Salonie Ungra Taniec wśród mieczów Henryka Siemiradzkiego.

112

P. Karol Miller, znany malarz, wykończa portret Miarki bawiącego, jak wiadomo, obecnie w Warszawie.

113

Jan Rosen, znany artysta malarz, którego nazwisko pominięto w spisie polskich artystów wystawiających tego roku swe prace w Salonie paryskim, wysłał do tegoż salonu obraz pt. Polowanie.

114

Brak napisów w języku polskim obok rosyjskich na poczcie jest ciągle przyczyną pomyłek i niedokładności. Skarżą się na to szczególniej kobiety i ludzie starzy, którzy nie mieli konieczności w latach dawniejszych poznania języka urzędowego. Co do nas, podnosiliśmy tylokrotnie głos w tej sprawie, że w końcu musimy go nazwać wołaniem na puszczy. Trzeba się wreszcie pogodzić z myślą, że publiczność jest dla poczty, nie zaś odwrotnie.

115

Gmach pocztowy. Krąży pogłoska, że skarb postanowił sprzedaż miastu gmach pocztowy za rs 125 000.

116

Koniki polne zwane szklarze, które tak licznie przeciągnęły nad Warszawą, znalazły tragiczny koniec i w jej okolicach, i w całym kraju - to jest wymarły z powodu chłodów. W Lubelskiem i Gostyńskiem widziano niektóre miejscowości literalnie pokryte ich skostniałymi zwłokami. Miały być one przepowiednią upałów, tymczasem raczej by można zastosować do nich wiersz z Pierwiosnka:

Za wcześnie, kwiatku, za wcześnie,
Jeszcze północ mrozem dmucha.

117

Szpital dla podrzutków. Prawdziwą to jest dla nas przyjemnością, gdy kwestia uznana za ważną i poruszana w naszym piśmie przechodzi w życie i zaczyna stawać się ciałem.
Przed niedawnym czasem wzywaliśmy czytelników w imię miłosierdzia do ofiar na nowy przytułek dla podrzutków, ale wówczas sprawa nie była jeszcze na zewnątrz podjętą, potem zaszły wypadki, które skierowały ofiarność w inną stronę - i wszystko skończyło się na słowach. Dziś tak nie jest. Dziś są osoby, które sprawę energicznie podjęły, i my więc ponawiamy nasze wezwania do składek. Dzieci, które nigdy nie zaznają opieki matki, rodziny, a przejdą życie bez wspomnień o cichym gnieździe rodzinny, bez tego światła, do którego myśl ludzka wraca zawsze i później w każdym nieszczęściu, strapieniu i boleści, dzieci, co przychodzą na świat jako owoce błędu, za który nieraz później niewinnie pokutować muszą, zasługują tym bardziej na opiekę społeczną. Ogół nie zastąpi im matki i rodziny, powinien więc uchronić je przynajmniej od nędzy i poniewierki. Nie pozwolimy, by maleńkie, niewinne istoty przepadały marnie dla braku miejsca w istniejącym dotychczas zakładzie. Nie pozwolimy, by nie miały ani dość pożywienia, ani dość opieki, ani dość powietrza do oddychania w zatłoczonych salach, by szerzyły się między nimi epidemie, by dziesiątkowały je nieodpowiednie warunki higieniczne. Każda matka, która przyciska do piersi własne zdrowe, wesołe i szczęśliwe dziecko, znajdzie w sercu trochę litości dla tych piskląt... bez gniazda.
W imię więc uczuć macierzyńskich mówimy: przyjdzie im w pomoc, przyjdzie w pomoc tym tak maluczkim, a tak bardzo nieszczęśliwym.

118

Kwestia egzaminów. Nader ważną kwestię pedagogiczną podniósł pan Florian Łagowski w ostatnim zeszycie "Niwy" - kwestię egzaminowania młodzieży przy przejściu z klasy lub z kursu na kurs oraz przy udzieleniu jej patentów po ukończeniu instytucji naukowych.
Przedstawiwszy wyraziście istotne umęczenia, jakie młodzież przechodzi w skutku praktykowanego systemu egzaminacyjnego, pedagog ten stawia pytanie, jakie korzyści odnosi ona za wysilenia rujnujące zdrowie i pozostawiające ślady na całe życie. W odpowiedzi twierdzi, że nagrodą trudów młodzieży jest powtórzenie przedmiotów, uogólnienie ich oraz sprawiedliwa ocena uzdolnienia uczniów.
Korzyści to niezaprzeczenie wielkie, pan Łagowski utrzymuje jednak, że gdyby ich nawet innymi sposobami osiągnąć się nie dało, jak przez tak uciążliwe środki, jakimi są dzisiejsze egzamina, to należałoby się ich raczej zrzec, niż narażać młodzież na nadwątlenie zdrowia i odrazę do nauki.
Cóż dopiero powiemy na obronę egzaminów w formie dotąd praktykowanej, jeśli te wszystkie korzyści osiągnięte być mogą w sposób inny, nader łatwy, a nie pociągający żadnych następstw szkodliwych. Sposobami tymi są najzwyczajniejsze repetycje na lekcjach oraz uogólnienie przedmiotów samodzielnie dokonywane przez uczniów pod kierunkiem nauczycieli.
Co się tyczy oceny zdolności i postępu każdego z uczniów w szczególności, to zdaniem autora, indywidualny egzamin jest potrzebny tylko dla uczniów wątpliwych, bo praktyka wykazuje, że zupełnie dobrzy i zupełnie źli tak przełożonym zakładów jak i nauczycielom zawsze są dobrze znani. Dobrych więc i złych należy od egzaminów uwolnić, wątpliwi jednak powinni być egzaminowi poddani, raz dlatego, by ich sprawiedliwie ocenić, po wtóre, by im dać możność poprawienia się z przedmiotów, w których okazali niedostateczne postępy.
Uważając te myśli za zupełnie słuszne, dodamy tylko z naszej strony, że autor pominął tę ważną okoliczność iż wątpliwi egzaminowani być powinni tylko z przedmiotów, w których mają stopnie niedostateczne, w przeciwnym bowiem razie nie będą mogli skierować na nie całej usilności.
Gdyby wreszcie przypuścić potrzebę egzaminów, będą one odpowiadały celowi tylko wówczas, jeśli nie pociągną za sobą nadmiernych wysileń. Można tego dopiąć nie zawiadamiając uczniów o dniu egzaminu. I to słusznie, autor jednak powinien był wypowiedzieć wyraźnie, dlaczego takie egzamina są potrzebne. Otóż potrzebne są dlatego, aby przełożeni zakładów mieli sposobność przekonania się, o ile nauczyciele wywiązali się ze swego zadania. Aby jednak nauczyciel miał sposobność przygotować uczniów do takiego wizytatorskiego egzaminu, sam musi być uwiadomionym o jego terminie. Tak dzieje się za granicą. Z tego wszystkiego wypada, że pan Łagowski chce egzaminów, ale takich, przez które by głównie nauczyciele byli kontrolowani, z uczniów zaś tylko wątpliwi, dla innych bowiem repetycje egzaminacyjne w zupełności wystarczają.
Podnosimy jeszcze jedną myśl autora, nader ważną, mianowicie, by młodzież czy to przy repetycjach, czy przy egzaminach tak była prowadzoną, ażeby nigdy nie potrzebowała pracować więcej niż na przygotowanie lekcji codziennych. Dziesięć godzin pracy na dzień to chyba dosyć!
W dalszym ciągu swej pracy autor podaje sposoby egzaminowania na racjonalnych, nie czysto formułkowatych podstawach, które kiedyś słuszne, dziś stały się tylko rutyną.
Z całego artykułu pana Łagowskiego przebija się słuszne żądanie, by młodzież odnosić mogła z nauczania jak największe korzyści, a jednak nie traciła w czasie egzaminów sił i zdrowia, jak to dotychczas często miało miejsce.
Rozpisywaliśmy się o tej kwestii szerzej, uważamy ją bowiem za bardzo ważną i bardzo na czasie. Uważalibyśmy również za właściwe, by wszyscy światlejsi pedagogowie wypowiedzieli swe zdanie w tym przedmiocie, na który to cel chętnie otworzylibyśmy swe szpalty.

119

W przyszłym tygodniu ma być dany Faust z trzema rolami obsadzonymi przez debiutantów. Partię Mefistofelesa śpiewać będzie p. Szaniawski, Małgorzaty panna Rewolińska, a Fausta pan Wołoszko. Pana Wołoszkę poprzedził już pewien rozgłos, który przybiegł do nas z Paryża. Zobaczymy, czy nadzieje nie zostaną zawiedzione.

120

W Teatrze Letnim grana ma być wkrótce komedia p. Zofii Mellerowej pt. Poranek muzyczny.

[powrót]