Henryk Sienkiewicz

"Ta trzecia"

ROZDZIAŁ VI

Doprowadzą mnie do tego, że kiedykolwiek trzasnę drzwiami.
Co za komedia! Od czasu jak mam sławę i pieniądze, Susłowski, wbrew moim własnym przewidywaniom, obchodzi się ze mną po prostu pogardliwie. On, żona, wszyscy krewni i krewne Kazi traktują mnie lodowato.
Pierwszego wieczora Susłowski oświadczył, iż jeśli sądzę, że moja nowa pozycja wpłynęła na ich postępowanie albo jeśli przypuszczam - jak to zresztą widać po mnie - że im robię łaskę, to jakkolwiek oni są gotowi poświęcić dużo dla szczęścia dziecka, jednak nawet i to jedyne dziecko nie może wymagać od nich, żeby poświęcili swą ludzką godność. Matka dodała, iż dziecko wiedziałoby, gdzie w takim razie szukać schronienia. Poczciwa Kazia występuje w mojej obronie, czasem bardzo opryskliwie, ale oni czyhają na każde moje słowo.
Ledwie usta otworzę, Susłowski zagryza wargi, spogląda na żonę i kiwa, jakby chciał powiedzieć: "Wiedziałem, że się na tym skończy!" Taką piłę urządzają mi od rana do wieczora.
I pomyśleć, że to wszystko hipokryzja, że to ma służyć właśnie do zatrzymania mnie w sieci, że w gruncie rzeczy pieją do moich piętnastu tysięcy franków, i że jest im tak samo pilno jak i mnie, chociaż powody nasze są odmienne.
Czas skończyć.
Doprowadzili mnie do tego, że zdaje mi się, iż istotnie popełniłem jakąś podłość dostawszy złoty medal i piętnaście tysięcy franków za obraz.

[powrót] [rozdz.VII]