Henryk Sienkiewicz
"Ta trzecia"
ROZDZIAŁ XVI
Jeśli jest dla mnie droższe w świecie stworzenie od Ewy, to jestem marynowanym śledziem...
Mówią, że my artyści czynimy wszystko pod pierwszym wrażeniem chwili, tymczasem nieprawda! Bo pokazuje się, żem ja od dawna kochał Ewę, tylko byłem zarazem takim osłem, żem o tym nie wiedział.
Bóg jeden wie, co się ze mną działo, gdym ją odprowadzał po tym wieczorze do domu. Szliśmy pod rękę nie mówiąc do siebie nic... Ja tylko przyciskałem ciągle do boku ramię Ewy, a ona moje. Czułem, że mnie kocha ze wszystkich sił...
Odprowadziłem ją jeszcze na górę i gdyśmy się znaleźli w jej saloniku, stało nam się tak jakoś kłopotliwie, żeśmy nie śmieli sobie w oczy spojrzeć. Dopiero gdy Ewa zakryła twarz rękoma, oderwałem je z lekka i powiadam: "Ewuś, tyś moja? prawda?" A ona przytuliła się do mnie:
- Tak! tak!...
Taka była śliczna, takie miała oczy senne a zarazem błyszczące, taką jakąś słodką ociężałość w całej postawie, żem się nie mógł od niej oderwać.
Co prawda to i ona nie mogła się ode mnie oderwać, jakby chciała sobie wynagrodzić długie milczenie i tak długo tajone uczucie.
Wróciłem do domu późno. Światecki jeszcze nie spał... Rysował pod lampą na drzewie dla jednej z ilustracyj.
- Jest tu list dla ciebie - powiada nie podnosząc oczu od roboty.
Biorę ze stołu list i czuję przez kopertę pierścionek. Dobrze! Przyda mi się na jutro. Otwieram list i czytam, co następuje:
"Wiem, że zwrot pierścionka zrobi panu przyjemność, bo widocznie do tego zmierzałeś. Co do mnie, nie myślę już rywalizować z aktorkami. K."
Przynajmniej krótko!
Z tego listu przegląda tylko gniew, nic więcej.
Jeśli jakiś cień uroku otaczał jeszcze Kazię w moich oczach, cień ten rozwiewa się bezpowrotnie.
Dziwna rzecz: wszyscy przypuszczają, że Ewa była przyczyną mego przebrania się i tych wszystkich zajść - i naprawdę przyczyną tego, co nastąpi, będzie Ewa.
Gniotę list, chowam do kieszeni i idę spać...
Światecki podnosi oczy od roboty i patrzy na mnie w oczekiwaniu, czy czegoś nie powiem, ale ja milczę.
- Był tu wieczorem po teatrze ten podły Ostrzyński - mówi mi Światecki.