Henryk Sienkiewicz
"Bez dogmatu"
27 CZERWCA.
Śniatyński wyjechał rano. Odprowadzałem go na kolej. Powtarzałem mu tak rozmaite zlecenia, jak gdyby był idiotą. On, drażniąc się ze mną, mówił, że jeśli mu się misja uda, to znowu zacznę filozofować. Miałem ochotę go wytuzać. Odjeżdżał pełen dobrej otuchy; przysiągłbym, że jest pewien, iż wszystko pójdzie jak najlepiej, po jego odjeździe poszedłem do kościoła Panny Marii, i ja - sceptyk, ja - filozof, ja, który - nie wiem, nie wiem, nie wiem! dałem na mszę na intencję Leona i Anieli. Nie tylko wysłuchałem mszy, ale teraz piszę oto czarno na białym: Niech piorun trzaśnie sceptycyzm, filozofię z nim razem i moje nie wiem w dodatku!