Henryk Sienkiewicz
"Bez dogmatu"
GODZINA 10 WIECZOREM.
W dzień dostałem szalonej newralgii w głowie; teraz to przeszło, ale z tego bólu, z bezsenności i niepokoju jestem w takim stanie, jakbym był zahipnotyzowany. Umysł mój, otwarty i podniecony w jednym kierunku, skupiony całą siłą w jednej tylko myśli, widzi tak jasno, co będzie, jak nigdy w życiu nie widział. Zdaje mi się po prostu, że jestem w Płoszowie, że słucham tego, co Anielka odpowiada Śniatyńskiemu - i nie rozumiem, jak mogłem się łudzić. Ona nie zmiłuje się nade mną. Nie są to przypuszczenia, ale zupełna pewność... Istotnie, dzieje się ze mną coś szczególnego. Czuję w sobie taką przeraźliwą powagę, jakbym dotąd był dzieckiem - i zarazem smutno mi ogromnie. Przypuszczam, że mogę zachorować. Na Śniatyńskim wymogłem, że będzie zaraz telegrafował. Dotąd depeszy nie ma, chociaż właściwie nie przyniesie mi ona nic nowego.