Henryk Sienkiewicz

"Bez dogmatu"

28 CZERWCA.

Kąpiele, a zwłaszcza chłodne tutejsze powietrze, służą pani Celinie. Co dzień jest rzeźwiejsza - i ponieważ otaczam ją staraniami, ponieważ dbam o jej wygody, jakby była moją rodzoną matką, więc jest mi wdzięczna i lubi mnie coraz więcej. Anielka to uważa - i również nie może się obronić wdzięczności dla mnie, ale jestem pewny, że uczucie to miesza się z coraz większym żalem, albowiem daje jej widzenia tego wielkiego szczęścia, jakiego używalibyśmy wszyscy, gdyby się to było stało, co się stać mogło. Mam teraz wszelką pewność, że ona Kromickiego nie kocha. Jest i pozostanie mu wierna - ale gdy ich widzę razem, dostrzegam na jej twarzy jakby przymus, jakby upokorzenie. Widzę, że ilekroć razy on, który jest może naprawdę zakochany, a może jeszcze bardziej chce, by uważano ich za zakochane w sobie małżeństwo, pieści jej ręce, gładzi jej włosy, całuje czoło - tylekroć, jestem pewien, ona wolałaby się pod ziemie zapaść, niż poddawać się tym pieszczotom wobec mnie i innych. Znosi jej jednak, musi się uśmiechać, a ja znoszę ten widok i także się uśmiecham; tylko, dla rozrywki, wkładam sobie w duchu ręce do wnętrzności i szarpię je. Czasem przychodzi mi także na myśl, że ta kapłanka Diany jest zapewne swobodniejsza i mniej powściągliwa w okazywaniu swych uczuć, gdy jest z mężem sam na sam... Ale takiej rozkoszy, jaką dają podobne myśli, wystrzegam się, bo czuję, że kropelka jeszcze, a stracę równowagę i przestanę panować nad sobą. Stosunek mój do Anielki jest okropny i dla niej, i dla mnie. Miłość moja przybiera pozory nienawiści, pogardy, ironii. Męczy to Anielkę i przestrasza. Czasem spogląda na mnie, jakby chciała powiedzieć: Co ja winna? Ja sam powtarzam sobie często: Co ona winna? - ale nie mogę, na miły Bóg, nie mogę być dla niej inny! Im widzę ją bardziej skrępowaną, pognębioną, tym większa budzi się we mnie zawziętość przeciw niej, przeciw Kromickiemu, przeciw sobie i całemu światu. I nie dzieje się tak z braku litości we mnie dla tej, równie jak ja, nieszczęśliwej istoty. Ale jak woda, zamiast gasić zbyt rozszalały pożar, podnieca go jeszcze więcej - tak i we mnie wszystkie uczucia podniecają jeszcze rozpacz. Ja, gdy okazuje tej jedynej i najdroższej kobiecie pogardę, gdy mam dla niej tylko gniew, tylko szyderstwo, sobie wyrządzam taką samą krzywdę jak i jej - większą nawet, bo ona jest zdolną mi to przebaczyć, ale ja sam nie daruję sobie tego nigdy!

[powrót] [29 czerwca]