Henryk Sienkiewicz
"Bez dogmatu"
21 WRZEŚNIA.
Nigdy dotąd nie spędziłem nocy tak strasznej. Miałem wrażenie takiej trwogi, jakbym schodził po nieskończonych schodach w coraz głębsze ciemności, w których dzieją się rzeczy równie okropne jak niewyraźne. Postanowiłem opuścić Berlin, bo pod tym niebem ołowianym można się udusić. Wrócę do Rzymu, do mego domu na Babuino - i tam się już osiedlę na stałe. Myślę, że rachunki moje nie tylko z Anielką, ale z całym światem są już zupełnie ukończone, i mogę sobie wegetować spokojnie w Rzymie, póki na mnie nie przyjdzie czas. Oby przynajmniej spokojnie! Wczorajsza wizyta u Klary przekonała mnie, że choćbym chciał, nie potrafię już żyć z ludźmi, i że nie mam im czym wypłacić nawet za ich dobroć. Zostałem wyłączony z ogólnego życia, stoję na zewnątrz i chociaż czuję pustkę nieopisaną, nie mam już ochoty wracać.
Myśl o Rzymie, o mojej pustelni na Babuino, uśmiecha mi się - wprawdzie blado i smutnie - ale wolę to niż co innego. Stamtąd wyleciałem na świat jak ptak z gniazda - tam też wypada mi się dowlec na połamanych skrzydłach - i czekać końca.
Pisuję teraz rankami, bo wieczorem zstępuję zawsze do tych moich podziemi, w których mieszka trwoga. Dziś będę na koncercie Klary, pożegnam ją i jutro wyjadę. Po drodze zatrzymam się w Wiedniu. Być może, że wstąpię do Angelego - nie jestem pewny. Ja teraz nigdy nie jestem pewny, co nazajutrz będę czuł i czynił.
Odebrałem dziś list od Klary, w którym prosi mnie, bym przyszedł do niej po koncercie. Na koncert pójdę, bo tam takie mnóstwo zdrowych ludzi, że czuję się przy nich bezpieczniejszy - a nie męczą mnie, bo nie znam nikogo i widzę tylko ogół. Ale do Klary nie pójdę. Jest nadto dobra. Mówią, że ludzie umierający z głodu na pewien czas przed śmiercią nie mogą już znosić pokarmu. Tak samo mój organizm duchowy nie znosi już dobroci i pociechy.
Nie znosi także przypomnień. To mała rzecz, ale teraz wiem, że prócz moralnych były i inne powody, które mi uczyniły wizytę u Klary tak ciężką. Oto ona używa takich samych perfum, jakie przywiozłem Anielce z Wiednia do Gasteinu. To już nieraz zauważyłem, że jeśli dana osoba używa pewnej perfumy, to potem nic jej tak realnie nie przypomina, jak taki sam zapach.