Henryk Sienkiewicz

Wywiad z r. 1900

Wczoraj wieczorem przybył do Lwowa H. Sienkiewicz. Na dworcu czekali na jego przybycie: wydział Towarzystwa Dziennikarzy Polskich, prezydium Koła Literacko-artystycznego, prezydent miasta Małachowski i liczna publiczność.
Jeden z lwowskich dziennikarzy wsiadł w Przemyślu do wagonu. Oto jego rozmowa z Sienkiewiczem podana w streszczeniu:

Krzyżaków, których epilog odczytam jutro w lwowskiej sali ratuszowej - mówił - skończyłem świeżo w domu Brunona Abakanowicza pod Paryżem. Abakanowicz to mój stary przyjaciel jeszcze z tych czasów, gdy nie był jeszcze milionerem, lecz cyganem literackim we Lwowie. Był to wulkan formalny - natura prawdziwie wschodnia.
- Ormianin?
- Nie, Tatar, z tych, których jeszcze Witold sprowadził na Litwę. Dziad jego jeszcze był mahometaninem. Sądzono, że Abakanowicza skopiowałem jako Selima Mirzę w Hani. Ale to nieprawda, bo wtedy nie znaliśmy się jeszcze nawet.
Sienkiewicz daje wyjaśnienie co do języka w Krzyżakach:
- Studiowałem przede wszystkim akta grodzkie i miejskie, gdzie w tekst łaciński względnie niemiecki wplątane są często polskie zeznania świadków. Tam znalazłem mnóstwo starych wyrażeń i form, dawno zaginionych. Dość dużo dostarczyła mi ich także gwara góralska w Tatrach, z wyłączeniem Zakopanego, gdzie ów stary i tak cudownie zachowany język popsuł sie.
Sienkiewicz mówi o najbliższych projektach podróżniczych, literackich itd.:
- Ze Lwowa wracam do Warszawy. Lato podzielę między Zakopane i Normandię. Mam nadto w projekcie większą podróż - chcę pojechać do Indii. Jest to mój dawny zamiar. W tej chwili wstrzymuje mnie dżuma i głód, które tam panują. Może wybiorę się na jesieni.
- Czy z tą podróżą związane są plany literackie?
- Nie. Będzie to mój wypoczynek. Być może napiszę co drobnego, ale chciałbym przez jakie pół roku nic nie robić. Potrzebuję spokoju.
- Czy to prawda, że Sienkiewicz zamierza porzucić powieść dla dramatu?
- Nie, pozostaję przy powieści. Jedno drugiego nie wykluczałoby zresztą, mógłbym nawet sam scenizować moje utwory, ale nie zrobię tego.
Rozmowa zeszła na przeróbki sceniczne z Quo vadis i z Krzyżaków, które wkrótce ukażą się na scenach w Anglii. Sienkiewicz sądzi, że z powieści jego dałoby się zrobić wiele dramatów - np. kontuszowych.
Skupiwszy cały zasób sił w swojej twórczości, Sienkiewicz nie śledzi dokładnie nowego ruchu literackiego i nie przywiązuje do niego wielkiej wagi:
- W obozie dekadentów - mówił - zauważyłem dziwną cechę: mianowicie to, że teorie wyprzedzają dzieła sztuki. Dotychczas było zawsze przeciwnie i było to, zdaje się, naturalne. We Francji romantyzm w poezji zainaugurował Wiktor Hugo Ernanim - u nas Mickiewicz. Dopiero potem powstały spory teoretyczne, polemiki, definicje.
Mało zajmuje się Sienkiewicz objawami życia społecznego, przynajmniej poprzestaje na obserwacjach najogólniejszych. Wschodnią Galicję zna niewiele.
- Przez Lwów przejeżdżałem tylko na wschód. Kilka razy jednak byłem na polowaniach w Galicji u moich przyjaciół. Znam Podhorce i uważam je za skarb wprost nieoszacowany.
Z ciekawością dowiedział się o wypadku w Zbarażu, gdzie ludność oparła się oddaniu pod budowę szkoły placu kościelnego, o którym sądzi, że kryje w sobie szczątki "świętego" Podbipięty.
- Legenda ta - rzekł - wytworzyła się widocznie na poczekaniu, na podstawie powieści, bo postać Podbipięty, tak samo jak Zagłoby, jest urojona. Prawdziwym jest tylko szczegół o rycerzu, który pod Grunwaldem ściął za jednym zamachem trzy głowy krzyżackie, a którego zrobiłem przodkiem Podbipięty.

[2. V 1900]


Tekst podano tutaj według "Kuriera Porannego" 2. V 1900, nr 120 ("Ze Lwowa" 30. IV), co jest zapewne przedrukiem ze "Słowa Polskiego" dodatek literacki do nr 209. Dodatku tego nie ma w naszych bibliotekach.

[powrót]