Henryk Sienkiewicz

"Na jedną kartę"

Akt drugi

Scena przedstawia ten sam salon.

SCENA I

Józwowicz. - Antoni.

Józwowicz

Tutaj, Antoni, tutaj. Będziem się tu mogli rozmówić swobodnie, bo mój pokój odnawiają. Co przynosisz z miasta?

Antoni

Dobre nowiny. Za godzinę przybędzie tu deputacja wyborców. Trzeba, żebyś im co powiedział - rozumiesz?... Tak coś o oświacie, drogach, mostach, niesłusznych podatkach od soli i mleka. A przecie ty to wiesz lepiej ode mnie.

Józwowicz

Wiem, wiem; a jak tam mój program?

Antoni

Wrażenie ogromne - winszuję ci. Rzecz napisana z chłodem, powagą i naukową ścisłością. Cyfry choć kłują w oczy, nie znoszą repliki. Dzienniki konserwatywne wściekają się - tym bardziej, że nie pozostaje im nic innego, tylko plwać.

Józwowicz

To dobrze. Co dalej?

Antoni

Przed trzema dniami byłeś jednak na przedmieściu zachwiany, ale dowiedziałem się o tym, zebrałem wyborców i palnąłem mówkę: "Obywatele! - powiadam w końcu - na wszystkie wasze i społeczne biedy znam tylko jedno lekarstwo: zowie się Józwowicz! Niech żyje postęp!" - Uciąłem także trochę konserwatystów, ale umiarkowanie: nazwałem ich tylko pasibrzuchami...

Józwowicz

Nie można powiedzieć - jak na ciebie, było to umiarkowanie. Ty jesteś dzielny człowiek, Antoni. Jest więc nadzieja zwycięstwa?

Antoni

Prawie pewna. Zresztą, czy teraz zwyciężymy, czy nie - przyszłość przed nami. A wiesz dlaczego? bo pominąwszy wszystkie wrzaski wyborcze, my jednak, zszedłszy się tu we dwóch i mówiąc o naszych sprawach, nie potrzebujemy sobie parskać śmiechem w oczy, jak rzymscy augurowie. Postęp i prawda są po naszej stronie, a każdy dzień robi nową szczerbę w tym zbutwiałym murze, który kopiemy. My tylko pomagamy wiekom, więc musimy zwyciężyć. Mówię chłodno: ten lud nasz, ci nasi wyborcy, to jeszcze owce, ale my chcemy z owiec ludzi zrobić, i w tym nasza siła. Przeciwny obóz będzie wył, wściekał się, obrzucał nas błotem, podkopywał, czernił, ale i my mamy ostre zęby. Po naszej stronie słuszność, inteligencja, nauka - po ich herby, które myszy jedzą. Co do mnie, gdybym nie czuł, że w zasadach moich leży prawda i postęp, pierwszy plunąłbym na wszystko i poszedł do klasztoru.

Józwowicz

A jednak jeśli teraz nie wygramy, to będzie fatalne, Antoni.

Antoni

Jestem pewny, że pobijemy. Między nimi tam popłoch, jakby już po klęsce! Tyś straszny dla nich kandydat! Ale jeden tylko współzawodnik niebezpieczny: Husarski, szlachcic bogaty i popularny. Drugi, Miliszewski, to dla ciebie korzyść. Rozdzielili się tylko, stawiając jego kandydaturę. Sam też im to trochę podszepnąłem.

Józwowicz

Raz dostawszy się do sejmu, postaram się o wpływ.

Antoni

I zagarniesz go. Wierzę i dlatego nie żałuję pracy. Cha! cha! "Zabrali nam już wszystko - mówił wczoraj w klubie hrabia Hornicki: - znaczenie, pieniądze, nawet dobre maniery". No, ja tam przynajmniej nie zabrałem im dobrych manier. Niech ich tam diabli wezmą!

Józwowicz

Istotnie. Dobrych manier im nie zabrałeś.

Antoni

Ale! mówią w mieście, że twój książę dał tysiąc reńskich na pogorzelców. To może sprawić złe wrażenie dla nas. Trzeba, żebyś i ty co zrobił.

Józwowicz

Zrobiłem co należało.

Antoni

A teraz powiem ci jeszcze... Uważaj no, Józwowicz. Wczoraj więc... Ale cóż to jest u licha? ja mówię, a ty myślisz o czymś innym.

Józwowicz

Wybacz. Dotknęło mnie wielkie nieszczęście osobiste. Nie mogę tak swobodnie myśleć, jak zwykle.

Antoni

Cóż znowu?

Józwowicz

Nie zrozumiałbyś, Antoni!

Antoni

Proszę cię! jestem furmanem wozu, na którym jedziesz. Powinienem wiedzieć o wszystkim.

Józwowicz

Nie. Nic ci na tym nie zależy

Antoni

Ale zależy na twojej energii, którą zdajesz się tracić. Nie potrzebujemy Hamletów.

Józwowicz

(Ponuro) Mylisz się, Antoni. Nie dałem za wygraną.

Antoni

Widzę. Zęby jakoś ściskasz, mówiąc o tym. Zresztą niech mnie powieszą, jeśli w twoim charakterze leży dawać za wygraną.

Józwowicz

Może być, że nie. Pracuj, bym został posłem... Dwie gry przegram, jeśli ty przegrasz.

Antoni

Musieli ci diablo przypiec, bo strasznie syczysz.

Józwowicz

Stara historia. Chłop sześć lat nie sypiał, nie jadał, ręce okrwawił, grzbiet zgarbił, a nosił deski na chałupę; po sześciu latach przyszedł pan, kopnął nogą w chałupę i powiedział: "Tu stanie mój zamek". Jesteśmy dość sceptyczni, żeby się śmiać z tego.

Antoni

To był prawdziwy pan!

Józwowicz

Pan z panów: z głową tak wyniosłą, że i nie zauważył, co mu tam pod nogą pękło.

Antoni

To historia w moim guście. Cóż chłop?

Józwowicz

Wedle starej tradycji chłopskiej, myśli o hubce i krzesiwie.

Antoni

Królewska myśl! Doprawdy, zbyt pogardzamy tradycją. Są w niej rzeczy bardzo zdrowe.

Józwowicz

Dość. Mówmy o czymś innym.

Antoni

(Rozglądając się dookoła) Stary dom i okazały? Co by to była za chałupa!

Józwowicz

O czym mówisz?

Antoni

O niczym. Józwowicz! czy stary książę ma córkę?

Józwowicz

Tak. Alboż co?

Antoni

(Śmiejąc się) Hi, hi! Dalibóg, od twego nieszczęścia i twej historii zaleciało mnie damskimi perfumami. Zwietrzyłem tu jakąś książęcą spódniczkę. Poza posłem jest Józwowicz, jak poza frakiem szlafrok. Witajże mi w szlafroku, zakochany pośle! Ach, jak tu pachną perfumy!

Józwowicz

Sprzedaj na innym targu twoją domyślność. To sprawa osobista.

Antoni

Albo i nie, bo to znaczy, że ty w sprawy ogólne kładziesz tylko pół duszy. To się na licho zdało. Patrz na mnie: szczują mnie jak psa po dziennikach, wyszydzają w komediach, a ja o to nie dbam. Powiem ci więcej! czuję, że pozostanę zawsze na dole, choć nie brak mi sił ani inteligencji. Mógłbym pokusić się o pierwsze miejsce w obozie, o buławę, a jednak tego nie robię. Dlaczego? bo znam siebie na wylot, bo wiem, że nie ma statku, powagi, taktu. Byłem i jestem świszczypałką, narzędziem, którym się posługują tacy jak ty, a które jutro może nogą kopną, gdy im przestanie być potrzebne. Ale miłość własna mnie nie zaślepia; o siebie nie dbam; pracuję dla moich przekonań i kwita. Z urzędu wypędzą mnie lada dzień, w domu u mnie często bieda, a choć kocham żonę i moje pędraki, mniejsza o wszystko. Gdy idzie gra, niech idzie, a gdy sprawa przekonań, będę dla niej żył, agitował, burzył. Jam w to włożył całą duszę. A tobie staje w drodze jedna książęca spódniczka! Nie spodziewałem się tego po tobie, Józwowicz. Tfu! pluń na wszystko i chodź z nami.

Józwowicz

Mylisz się, Brutusie. Nie pragnę męczeństwa, ale zwycięstwa; im zaś więcej węzłów osobistych łączy mnie ze sprawą, tym gorliwiej będę jej służył: umysłem, sercem, czynem, wszystkim, co składa człowieka - nie rozumiesz?

Antoni

Amen! Oczy mu błyszczą, jak wilkowi. Poznaję cię.

Józwowicz

Czego chcesz więcej?

Antoni

E! już niczego. Powiem ci tylko, że nasz program mówi: bij przeciwne zasady, nie ludzi.

Józwowicz

Niechże twa dziewicza cnota się uspokoi: nie otruję nikogo.

Antoni

Wierzę. Jednakowoż, jeszcze ci coś powiem: znam cię dobrze, cenię twoją energię, twoją naukę, twój rozum, ale - nie chciałbym ci stanąć na drodze.

Józwowicz

Tym lepiej dla mnie.

Antoni

Zresztą jeśli chodzi o panków, to mimo naszego programu, daruję ci ich. Głów im przecież nie pourywasz.

Józwowicz

Zapewne. Teraz wracaj i pracuj dla mnie, a raczej dla nas.

Antoni

Dla nas, Józwowicz. Nie zapominaj o tym.

Józwowicz

Bez przysiąg nie zapomnę.

Antoni

Więc jakże sobie tu z pankiem poradzisz?

Józwowicz

Czy wymagasz zwierzeń?

Antoni

Naprzód nie potrzebuję ich, bo w naszym obozie jest się dosyć domyślnym. Chodzi o córkę księcia i kwita. Ale mnie ciągle wraca myśl, że ty dla niej może byś i sprawę poświęcił. Pracując dla ciebie, odpowiadam za ciebie, więc bądźmy szczerze.

Józwowicz

Bądźmy szczerzy.

Antoni

Zatem powiedziałeś sobie: wysadzę z siodła panka - i wysadź go. To twoja rzecz, ale jeszcze raz pytam: dla nas czy dla księżniczki chcesz zostać posłem? - to znowu moja rzecz!

Józwowicz

Kładę ci kartę na stół. Ja, ty i my wszyscy nowi ludzie, mamy to dla siebie, żeśmy nie lalki wycięte z papieru i pomalowane jedną farbą. Jest w nas miejsce na przekonania, na miłość, na nienawiść, słowem, jak ci już mówiłem: na wszystko, z czego się składa człowiek zupełny. Natura dała mi serce i prawo do życia, więc pragnę szczęścia; dała mi umysł - więc służę wybranej idei. Co to jedno drugiemu przeszkadza? Czemu księżniczkę przeciwstawiasz sprawie - ty, człowiek trzeźwy i rozumny? - czemu frazesem chcesz zastąpić życie? Mam prawo do szczęścia i zdobędę je i będę umiał pogodzić życie z ideą, jak żagiel z okrętem. tym pewniej popłynę. Zrozum mnie. W tym siła nasza, że umiemy godzić, i wyższość nad nimi - bo oni właśnie nie umieją żyć. Ile będę wart bez tej kobiety - nie wiem. Nazwałeś mnie Hamletem. Może bym nim został, ale wy nie potrzebujecie Hamletów.

Antoni

W głowie przewracasz mi jak w młynie, i zdaje mi się znowu, że masz słuszność. Jednakowoż dwie walki będziesz prowadził zamiast jednej i siły rozproszysz.

Józwowicz

Nie! - sił mam dosyć.

Antoni

Powiedz krótko: ona jest narzeczoną?

Józwowicz

Tak.

Antoni

I kocha narzeczonego?

Józwowicz

Albo się łudzi.

Antoni

W każdym razie nie kocha ciebie.

Józwowicz

Jego naprzód muszę usunąć. Tymczasem, ty leć i pracuj.

Antoni

(Patrząc na zegarek) Za chwilę przybędzie do ciebie deputacja.

Józwowicz

Dobrze. Książę tu idzie z hrabiną Miliszewską i jej synem, moim współzawodnikiem. Chodźmy.

[powrót] [scena-II]