Henryk Sienkiewicz
"Na jedną kartę"
Akt drugi
Scena przedstawia ten sam salon.
SCENA VI
Józwowicz. - Stella. - później Drahomir.
Stella
Jak tam zdrowie ojca, kochany doktorze?
Józwowicz
Jak najlepiej. Ale pani naprawdę pobladła.
Stella
O! jam zdrowa.
Józwowicz
Więc chyba trochę smutna.
Stella
I to nie. Może tylko poważniejsza niż dawniej.
Józwowicz
Jak zwykle - narzeczona.
Stella
Tak...
Józwowicz
Jednakże trzeba by się bawić i rozrywać, bo zdrowie tego wymaga.
Stella
Doprawdy, nie pragnę zabawy.
Józwowicz
Jeśli nie zabawy, to choć wesołości... Wszyscy tu jesteśmy zbyt zgorzkniali dla pani; często nawet może nie umiemy pani zrozumieć.
Stella
Wszyscy aż nadto jesteście dobrzy.
Józwowicz
A przynajmniej troskliwi. Jeśli pani ma chwilkę czasu, siądźmy i pomówmy. Niech ta troskliwość wytłumaczy moją śmiałość. Z powagą narzeczonej chodzi zwykle pogoda i szczęście. Kto bez żalu całe serce oddaje, ten nie może tęsknić za niczym i jasno patrzy w przyszłość.
Stella
W każdej przyszłości jest coś, co chwilami przejąć może niepokojem najodważniejszą duszę.
Józwowicz
Co takiego, pani?
Stella
Choćby to, że ta przyszłość nadejdzie dopiero.
Józwowicz
Nazywałaś mnie nieraz pani sceptykiem, a jednak to ja mówię: kto kocha, ten wierzy.
Stella
Więc co, doktorze?
Józwowicz
Więc kto wątpi...
Stella
Panie Stanisławie...
Józwowicz
Ja nie badam, księżniczko. Chwilami widzę, że pogoda znika z twarzy pani, a zatem dopytuję się jak doktor, jak przyjaciel. Uspokój mnie pani. Proszę pamiętać, że pyta człowiek, którego nazwałaś pani także bratem, i który sam jeden wie, jak mu jest drogie szczęście takiej siostry. Nie mam nikogo na świecie: wszystkie uczucia rodzinne związałem z domem waszym. I ja mam serce, które się troska. Uspokój pani moje obawy: oto wszystko, czego żądam.
Stella
Jakie obawy? Ja nie wiem...
Józwowicz
Obawy, których wypowiedzieć prawie nie śmiem. Od czasu jak tu jestem, oczy moje nie odwracają się od pani, im więcej się wpatruję, tym więcej się lękam. Pani boisz się przyszłości, pani nie patrzysz w nią z ufnością i nadzieją.
Stella
Niech mi pan pozwoli odejść...
Józwowicz
Nie, pani. Ja mam prawo pytać, a jeśli pani nie śmiesz spojrzeć w głąb własnego serca, to mam prawo i powiedzieć, że to słabość i brak odwagi, a za taką grzeszną słabość płaci się później własnym i cudzym szczęściem. I ja cierpię, pytając, ale trzeba - trzeba. Słuchaj mnie, pani, w kim jest choć cień zwątpienia, ten myli się co do natury swych uczuć.
Stella
Doktorze!... Alboż można się tak mylić?
Józwowicz
Można. Czasem wziąć można sympatię, współczucie i litość za miłość.
Stella
Okropna pomyłka!!...
Józwowicz
Którą poznaje się wówczas, gdy serce rwie się w inną stronę. Wówczas powaga narzeczonej jest skrywana bólem. Jeśli się mylę, przebacz mi pani.
Stella
Panie Stanisławie, ja nie chcę myśleć o takich rzeczach.
Józwowicz
Zatem, nie mylę się. Nie patrz na mnie pani z przerażeniem: ja chcę cię ratować, dziecko kochane! Gdzie serce twoje? Jeśliś poznała w tej chwili, że nie kochasz Jerzego, to ta sama chwila powie ci kogo kochasz. Nie! nie cofnę pytania! Gdzie serce twoje? Na Boga! jeśli to ktoś nie równy ci, on się wzniesie aż do ciebie. Ale nie!... i ja już szaleję.
Stella
Chcę odejść i muszę odejść.
Józwowicz
(Zastępując jej) Nie! nie odejdziesz, póki nie odpowiesz. Kogo kochasz?
Stella
Doktorze, oszczędzaj mnie - bo inaczej zwątpię o wszystkim... Zlituj się nade mną...
Józwowicz
(Gwałtownie) Kogo kochasz?!