Henryk Sienkiewicz
"Na jedną kartę"
Akt piąty
Ten sam salon.
SCENA IV
Józwowicz. - Stella.
Stella
Mój doktorze, co się tu dzieje w tym domu?
Józwowicz
O co pani pyta?
Stella
Pan Jerzy przyszedł do mnie jakiś wzruszony i żegnał się ze mną; prosił mnie, bym mu przebaczyła, jeśli kiedy względem mnie zawinił.
Józwowicz
(n. s.) Głupiec sentymentalny!
Stella
Mówił mi, że może na kilka dni zmuszony będzie wyjechać. Mam przeczucie, że coś ukrywacie przede mną. Co to znaczy, doktorze? Nie dręczcie mnie dłużej. Taka już jestem biedna, że doprawdy należy mi się trochę litości.
Józwowicz
Niech pani się o nic nie troszczy. Cóż by się dziać mogło? Przywidzenie, czyste przywidzenie. Opieka serc troskliwych otacza panią. Skąd takie dziwne przypuszczenia? Niech się pani teraz wróci do siebie i nie przyjmuje nikogo. Za chwilę nadejdę.
Stella
Więc naprawdę nie ma nic złego?
Józwowicz
Ależ co znowu! Proszę mi wierzyć, że potrafiłbym usunąć wszystko, co by groziło szczęściu pani.
Stella
(Podając mu rękę) O! panie Stanisławie, szczęście to rzecz zbyt trudna, niechby tylko spokój nas nie opuszczał. (Chce odchodzić przez pokój, w którym jest Antoni).
Józwowicz
Tędy, księżniczko. W tamtym pokoju czeka ktoś na mnie. Za chwilę przyjdę do pani. Proszę nie przyjmować nikogo. Antoni!
(Księżniczka odchodzi).