Henryk Sienkiewicz

Wiadomości bieżące, rozbiory
i wrażenia literacko-artystyczne

1879 [41-50]

41

Aleksander Wejnert, literat i miłośnik starożytnych pamiątek, zmarł w Warszawie. Najważniejszym owocem jego pracowitego życia było dzieło Starożytności Warszawy. Zmarły był także współpracownikiem kilku pism tutejszych.

42

Bazar. Coraz większa ilość kupców zgłasza się do komitetu bazarowego z oświadczeniem chęci wzięcia udziału w bazarze. W dalszym ciągu zgłosili się panowie: Frej, fabrykant kwiatów sztucznych, i Mieczkowski, fotograf. Najbliższym zadaniem komitetu będzie teraz starać się o piękne sprzedające.

43

Nowe czasopismo pt. "Kronika Lekarska" zacznie wychodzić od 15 grudnia pod redakcją dra Wiktoryna Kosmowskiego.

44

"Nowiny" postanawiają dodawać od nowego roku arkusz druku do numeru niedzielnego.

45

Głód na Szląsku. Korespondent "Kuriera Warszawskiego" miał rozmowę z redaktorem naczelnym "Schlesische Presse", drem Wolffem, który tak wyraził się o klęsce:
"Niedostatek istnieje nie tylko w pojedynczych okręgach, lecz ogólnie spowodowany jest przeludnieniem górno-szląskich powiatów przemysłowych. Grunt w tych powiatach jest bardzo jałowy i tylko staranne ulepszanie uprawy może go doprowadzić do pewnej żyzności. Niedostatek dzisiejszy jest objawem bardzo poważnego stanu, grożącego straszliwym niebezpieczeństwem, a to z tego względu, że ludność tamtejsza nie żywi się, jak powinna. Ludzie jedzą tylko ziemniaki; mięsa i kaszy prawie nie znają".
Dalej dr Wolff twierdzi, że niedostatek panuje już na całym Górnym Szląsku. Potrzebnym jest ciepłe odzienie, zapasy żywności: mąka, kartofle, mięso. Pomoc z Królestwa przyjętą byłaby jak najchętniej. Każda chwila jest droga. Zima staje się coraz ostrzejszą. Tyfus plamisty rozszerza się. Dary z Warszawy byłyby uwolnione od cła. Tymczasem składki zbierane są w Niemczech, do Wrocławia zaś można je nadsyłać pod adresem katolickiego pisma "Schlesische Volkszeitung".
Taż gazeta woła, że śmierć i choroby są bliskie. Powiat lubleniecki mrze już głodem, w Olszynie 50, w Chwostku 16, w Rusinowie 18 rodzin od kilku dni nie włożyło już nic do ust.
Olszyna, Chwostek, Rusinów, słyszycie, nasi przyjaciele ludzkości - toż to nie obce nazwy!
Gazeta "Gebirgsbote" woła: "Kto ma zboże, kto ma ziemniaki, niech łączy się z innymi i śle ofiarę dla Górnego Szląska!"
W Rybnikach padły już pierwsze ofiary głodu.
Lud ten polski mrąc żąda spowiedzi.
A my jeszcze obradujemy!!

46

Według sprawozdań starostów powiatowych ze wschodniej Galicji w 22 powiatach spodziewaną jest nędza głodowa. Wydział Krajowy poczynił już kroki w celu sprawdzenia doniesień i wyświetlenia istotnego stanu rzeczy.

47

Weterani nauki usuwają się do grobu jeden za drugim. Dnia 20 bm. umarł w Paryżu Teodor Morawski w 83 roku życia.
Za czasów Księstwa Warszawskiego służył on w Ministerium Spraw Wewnętrznych, jednocześnie biorąc udział w ówczesnym ruchu literackim. Po kongresie wiedeńskim, od roku 1818 do 1820, był jednym z najczynniejszych współpracowników "Gazety Codziennej" (dziś "Polskiej"), "Tygodnika Warszawskiego" i "Orła Białego". Osiadłszy w Paryżu pisywał w języku francuskim (L'état des parysans en Pologne) oraz był korespondentem do angielskiego dziennika "Morning Chronicle", do którego przesyłał Listy z Polski. W roku 1871 w Poznaniu wyszły jego Dzieje Polski w sześciu tomach. Dzieło to jest najobfitszym w fakta podręcznikiem ze wszystkich istniejących, jakkolwiek nie zawsze jest dostatecznie krytyczne.

48

Erudycja francuska. Paul de Saint Victor w niedzielnym numerze "Figara" mówiąc o sokołach i o szacunku, jakiego ptaki te zażywały w średnich wiekach, powiada między innymi, co następuje:
"Baron, idąc na polowanie, miał prawo postawić swego sokoła na ołtarzu podczas mszy porannej i z pewnością korzystali z tego prawa owi wojowniczy biskupowie dawnej Polski, którzy odprawiali mszę przybrani w buty rycerskie z ostrogami i z pistoletami pod kapą."
Słyszeliście o czymś podobnym, czytelnicy? Nie? to bardzo dobrze, bo i ja nie słyszałem. Nawet Paweł z Przemankowa i Zawisza z Kurozwęk, jeśli czytują "Figara", musieli tam uśmiechnąć się z litością nad erudycją francuską.

* * *

Jest to jednak pisarz poważny. Cóż dopiero powiemy o innych.
Nic. Lepiej posłuchajcie, co mówią oni o nas.
Nie szukając dalej, choćby pan Courrière w swoich studiach nad naszą literaturą wynalazł nam kilku pisarzy, o których nie słyszeliśmy nigdy. Nazwiska ich brzmią w tym rodzaju, jak: Krapuliński i Warschlapski. Ale nawet Heine więcej miał zmysłu do nazwisk polskich. W geografiach francuskich i notatkach podróżniczych można spotkać się czasem z opisami des forêts vierges, które zaczynają się, dajmy na to, pod Krakowem, a ciągną się aż do Warszawy. Mój Boże! co by dał za to niejeden obywatel, boć na taki forêt vierge znalazłby się zaraz amator w postaci jakiego Moszka Zwejnos. Las niedługo zapewne pozostałby dziewiczym, ale przywróciłby dziewictwo niejednej hipotece.

* * *

Szczytem jednak francuskiej znajomości naszych stosunków jest powieść ilustrowana pod tytułem Metusco, Paladin de Lublin. Piszący te słowa kupił ją, zachęcony tytułem, w przejeździe z Paryża do Normandii i dowiedział się z niej rzeczy, o których mu się nie śniło. Pominąwszy samego wojewodę "Metusco", który istniał tylko in partibus infidelium, dowiadujemy się z owej powieści, że gdy po śmierci Kazimierza W. Habsburgowie zajęli cały kraj, rozpoczęła się nader krwawa wojna, w której "Metusco", straszny wojownik, stał na czele tych, co pragnęli Habsburgów usunąć.
Wojewodzie "Metusco", który spodziewał się, że po ukończonej wojnie obiorą go na króla, pomagał młody i dzielny Jean Sobieski. Na szczęście Jean Sobieski miał śliczną narzeczoną; z tą narzeczoną "Metusco" obszedł się tak niegrzecznie, że aż musiała schronić się do lasów.
Sobieski, nie chcąc poświęcać sprawy publicznej, nie zemścił się na "Metusco"; z początku nie wiedział nawet, co stało się z narzeczoną, dopiero gdy wojna się skończyła, odnalazł ją, przebaczył i ożenił się z nią, mimo iż sama nie czuła się go już godną.
Naród, za to oburzony na "Metusco", nie obrał go królem, choć jemu głównie zawdzięczał zwycięstwo. W miejsce "Metusco" powołany został na tron młody "Żagiello", po którym miał, wedle umowy, objąć tron Sobieski.
Czy po tym wyda się komu niedorzeczną genealogia Fredrowskiego Geldhaba, który ją zaczyna od słów:
"Kiedy Krakus świętego zabił Stanisława..."

49

Aleksander Wejnert. Donieśliśmy już czytelnikom naszym o śmierci Wejnerta, zasłużonego archeologa. Wczoraj odbył się jego pogrzeb, obecnie dodajemy kilka szczegółów o jego pracach i życiu. Urodził się Wejnert w r. 1809, był uczniem pijarskim, następnie skończył ze stopniem magistra uniwersytet warszawski.
Trud i niedostatek - oto, z czego splatało się jego życie. Można o nim powiedzieć, że to, co poświęcał idei i ogółowi, odejmował sobie - bo odejmował pracy na chleb. Dzieła jego i pisma nie przynosiły mu zysków, przeciwnie, straty, ale jak wielu ludzi u nas, tak i on składał dziesięcinę życia na krajowym ołtarzu nie tylko bez skargi, ale ze słodkim poczuciem, iż spełnia prosty obowiązek.
W przeszłości widział więcej blasków niż w chwili obecnej, więc pracował nad przeszłością. Dzieła jego: Zabytki dawnych urządzeń i Starożytności Warszawy, są owocem długich i sumiennych trudów. Obszerna rozprawa O kawalerach złotej ostrogi była drukowana w "Tygodniku Ilustrowanym". Zmarły był także współpracownikiem naszej "Gazety", w której przed niedawnym czasem pomieściliśmy pracę jego O szkołach w Polsce. - Poszukiwania w metrykach koronnych, opisy różnych pamiątek i zabytków przeszłości są dopełnieniem jego zawodu i... zasługi. Człowiekiem jak i pracownikiem był cichym. Nie należał do tych ludzi, którzy od razu wybuchają jak raca i blaski sypią w ciemności. Nie był to wyższy talent. Nie wszystkim jest dane w zakresie nauki zbudować gmach wielki i wspaniały, ale każdy może nosić cegły w pocie czoła.
On je nosił w pocie czoła.

50

Pani Modrzejewska przyjeżdża do Warszawy dnia 2 grudnia. Występy rozpoczną się 4. Bilety wszystkie, z wielką klęską paletotów, kapeluszy, a nawet i żeber pogniecionych przy kasach, zostały już rozprzedane. Do samej kasy kasjer i inni urzędnicy wchodzą już nie oknem, jak bywało podczas rozprzedaży biletów, ale zwyczajną drogą: drzwiami.
O zagranico! że też nawet temu, co ma swoją własną wartość, musisz dać zamorski stempel, nim u nas wartość, jak należy, ocenią.

[powrót]