Henryk Sienkiewicz

Wiadomości bieżące, rozbiory
i wrażenia literacko-artystyczne

1879 [51-60]

51

Obraz Siemiradzkiego Taniec wśród mieczów ma być wystawiony wkrótce na cel dobroczynny. Urządzeniem wystawy zajmuje się pan Kazimierz Dobiecki. Taniec wśród mieczów jest już, o ile nam wiadomo, własnością prywatną, wdzięczność więc za wystawienie go winniśmy i artyście, i właścicielowi.

52

Setne przedstawienie. Dziś w Teatrze Rozmaitości wystawiają Helenę de la Seiglière po raz... setny. "Kurier Codzienny" pisze, iż pierwszy raz sztuka ta była grana w roku 1853. Ziemińska, Komorowska, Świeszewski, Komorowski i Buliński, którzy wystąpili wówczas, dziś już usunęli się ze sceny... do grobu.
Dwóch tylko artystów z owych czasów, przedstawiających dwie główne role, żyje dotąd - i obaj mistrzowską grą swą podtrzymują jeszcze na scenie ten piękny utwór Juliusza Sandeau.
Artystami tymi są Żółkowski, który gra margrabiego, i Królikowski w roli adwokata Detournelle.
Panu margrabiemu i panu adwokatowi życzymy przy okazji tego setnego przedstawienia lat setnych.

53

Drogi warszawsko-wiedeńska i nadwiślańska będą miały stałych chemików do oceniania gatunków towarów wchodzących do magazynów.

54

"Mołwa" zaprzecza krążącym w Petersburgu pogłoskom, jakoby dar Siemiradzkiego Świeczników dla Muzeum w Krakowie miał wzbudzić niechęć w petersburskiej Akademii do Polaków i wpłynąć na ograniczenie liczby stypendiów dla nich. "Mołwa" twierdzi stanowczo, iż "Akademia szanowała zawsze uczucia narodowe wychowańców i pozwalała im rozporządzać utworami swymi wedle własnego uznania".

55

Czystość języka. Poruszamy sprawę nie nową i poruszaną już niejednokrotnie, zawsze dotąd bez skutku.
Niedawno jeszcze bardzo poważne głosy zarzucały pismom naszym, że bez żadnej potrzeby używają takiego nadmiaru cudzoziemskich wyrazów, iż zagłuszają prawie nimi język rodzinny.
A jednak chwast pleni się i pleni z dnia na dzień coraz więcej. Dzikość i pstrocizna wyrażeń wzrasta, oszpeca język, zmienia go na szwargot jakiś, niszczy jego piękność, powagę, szlachetność.
Słowacki w uniesieniu słusznej dumy mówi, że gdyby Jan z Czarnolasu zmartwychwstał, to by rozumiał jego język i siadłszy w progu dworca, "cicho mżąc" rozważał sobie tę cudną mowę, o której śnił pod mogiłą.
My, dziś piszący, nie możemy tego o sobie powiedzieć, prędzej by bowiem spytał nas Jan z Czarnolasu: "Coście zrobili ze spuścizną?" Doprawdy, rzucaliśmy w czystą wodę tyle gruzów z Bóg wie jakich domów branych, żeśmy zmącili jej przezrocze. Dawna twarz nie przejrzałaby się już w niej jak w zwierciadle. W ogrodzie rodzimych kwiatów zasadziliśmy tyle obcych, że trudno poznać własną glebę.
Od słów przejdźmy do bijących w oczy dowodów. Weźmy nasze dzienniki. Jakim to językiem wszystko pisane? Co znaczą takie wyrazy, jak: fuzja, misja, presja, subwencja, oktrojowanie, rewokacja, intonacja, fluktuacja, leader, premier, fakelcug, ensemble, komunikat, batuta, elew, adept, kampania, bilon, ekspedycja, liberalizm, renta, alarmiści, manewr, emisja, żyrowanie?...
Kto by uwierzył, że wyrazy te zostały wybrane od jednego, jakby powiedzieć, rzutu oka, z dwóch tylko dzienników wczorajszych?
Dokąd idziemy? Co to za język?
Płynież to z niewiadomości piszących? Nie! to raczej swego rodzaju tężyzna, to chęć wydania się uczonym, w językach biegłym, z różnymi nazwami obeznanym i do zrozumienia niełatwym!
W rzeczywistości to śmiecie i strzępki obce.
Nie wytykamy nazwisk, nie pragniemy uczyć nikogo, pragniemy tylko zwrócić uwagę na owo rozpasanie się i nadużycia. Dość-że raz tego! Żal serce ściska, gdy wspomnieć, jak Brodziński jeszcze mówił, że ten nasz język to szemrze słodko jak strumyk, to szumi jakoby szumem dębów odwiecznych, z powagą wielką i uroczystością, i mocą, i potęgą.
Żal tym, którzy prawdziwie usiłują rodzinną mowę zachować, do nich więc, do wszystkich piszących się zwracamy.
W losów zmiennej kolei wiele minęło, wiele zmieniło się, wiele przeszło.
Szeżmyż tego, co trwa.

56

Sprawozdanie. Podajemy dziś sprawozdanie delegacji wyznaczonej na żądanie pana Ungra do czuwania nad wydawnictwem jubileuszowym dzieł Kraszewskiego. Sprawozdanie to, ogłoszone w "Tygodniku Ilustrowanym", kończy się smętną uwagą w tych mniej więcej słowach:
- Zysk byłby znacznie większy, gdyby wszyscy przedpłaciciele dotrzymali, jak należy, zobowiązań, ale oto z 14 000 odbitych egzemplarzy tomu I zostało tylko 278 egzemplarzy, tomu XIV zaś - 5087.
Stara historia! Zysk byłby większy, strata obustronna mniejsza, ale cóż robić? Kto rzuci kamieniem w wodę, im dalsze koła, tym są słabsze, a potem toń wygładza się, usypia. Tak i z nami. Doprawdy stara historia! Wszelki popęd obywatelski im dłużej trwa, tym jest słabszy, a potem usypia. Spytajcie wszelkich towarzystw, począwszy od osad rolnych, skończywszy na muzycznym. Gdzie członkowie nie zalegają w opłatach? Jeśli wam kto powie, że jest takie towarzystwo, odpowiadajcie śmiało:

...Wszystko to być może,
Jednakże ja to między bajki włożę.

Kto by obywatelskim prądem chciał łapać serca ludzkie, jak ryby siecią, ten by się przekonał, że w tej sieci rwą się z zużycia oka i robią się dziury, przez które coraz grubsze ryby uciekają. Zobaczymy, co będzie z tomem XV. Tymczasem XIV polecamy 5087 egzemplarzy pamięci publicznej.

57

Panna Deryng wyjeżdża na czas pobytu pani Modrzejewskiej za granicę dla zwiedzenia znakomitszych teatrów europejskich.

58

Nazwy polskie roślin, które obok łacińskich i rosyjskich były wypisane na deseczkach przy okazach w Ogrodzie Botanicznym, mają być, jak mówią, usunięte z polecenia kuratora Okręgu Naukowego Warszawskiego.

59

Wezwanie. Na dotkniętych klęską powodzi w Murcji w Hiszpanii wzywa do składek poddanych hiszpańskich i wszystkich mieszkańców kraju Le consul Royal d'Espagne S. Löwenberg.

60

Ryszard Berwiński. Onegdaj doszła nas wiadomość o śmierci Ryszarda Berwińskiego, znanego i głośnego w swoim czasie poety. Mówimy "w swoim czasie", bo zmarły przeżył własną sławę.
Niegdyś oczekiwano od niego wiele. W Poznańskiem wymieniano z chlubą jego nazwisko jako dowód, że i ta prowincja rodzi poetów.
Ale to krótko trwało, następnie poeta został zapomniany.
Przyczyną tego był on sam, a raczej nieszczęścia jego życia. Po pierwszych świetnych występach Berwiński przestał pisać lub inaczej mówiąc, nie mógł się zdobyć na dzieła wyrównywające początkowym jego utworom.
Był to jeden z takich kwiatów, które kwitnąć mogą tylko w cieple i świetle - otóż tych żywiołów mu zbrakło.
Walka o chleb powszedni wyczerpała jego siły. Stereotypowy ten frazes powtarzamy wprawdzie przy wielu trumnach, więc nie robi już wrażenia i chyba ten rozumie jego doniosłość, kto sam cierpi.
Jednakże pod ciężarem takiego położenia Berwiński zmienił wielki talent na drobną monetę i wydawał go po groszu.
Dlatego sam zwątpił o sobie, dlatego zapomniano o nim.
Urodził się Berwiński pod Zaniemyślem. Na pole literackie wstąpił w "Przyjacielu Ludu", w którym drukował Powiastki ludowe. Powiastki te zwróciły na niego uwagę. Bił od nich talent jak żar od ogniska. Były to utwory świeże, dzielne, pełne postrzegawczego daru, ognia i poezji. Zdawało się wszystkim, iż nowa gwiazda wschodzi na literackim niebie. Listy z podróży po kraju potwierdziły to mniemanie, a żartki, migotliwy i świetny poemat Don Żuan poznański zmienił je w pewność.
Był to szczyt w życiu Berwińskiego. Po drugiej stronie zaczynała się znowu pochyłość i spadek.
Oczekiwano teraz od niego rzeczy coraz większych, oczekiwano może nawet za wiele i nie doczekano się prawie nic...
Poeta szukał szczęścia, szukał ciepła, światła, podniety do pracy, wrażeń, a tymczasem życie złożyło się powszednio, zimno, głodno nawet.
Wtedy nastąpiła ta zmiana talentu na drobne, o której już wspomnieliśmy.
Świat wyrzekł o nim: "zmarnowany", i przeszedł do porządku dziennego.
Znowu alte Geschichte!
Berwiński został dziennikarzem, pisywał korespondencje do rozmaitych pism. W jego Obrazkach wschodnich błyskał jeszcze talent, ale były to błyski dogorywającej świecy. Sam czuł, że się marnuje. Tymczasem płynął dzień za dniem. Może spodziewał się poeta, że gdy wyłamie się z trudności życia, to jeszcze zbierze siły, to jeszcze rzuci w świat coś większego, wspanialszego; może żył tą nadzieją lata całe, tymczasem nadeszło uspokojenie, które samo jedno nigdy nie zawodzi - śmierć.

[powrót]