Henryk Sienkiewicz

Wiadomości bieżące, rozbiory
i wrażenia literacko-artystyczne

1880 [131-140]

131

Taniec wśród mieczów Henryka Siemiradzkiego został wystawiony na koniec u Ungra i od niedzieli ściąga prawdziwe tłumy. Rzeczywiście jest to przepyszne płótno. Przedstawia ono młodą, nagą dziewczynę, zbudowaną jak Wenus, tańczącą na dywanie wśród pozatykanych kling. Z werendy, wspartej na brązowych satyrach, przypatruje się jej kilka męskich i kobiecych postaci. Obok z cysterny, wychylają się irysy, jakby także ciekawe ujrzeć cudną tancerkę. Głowy mężczyzn poubierane w wieńce z róż. Jest to widocznie uczta lub chwila po uczcie, gdy sybaryci, powstawszy z trikliniów, wychodzą na werendę odetchnąć świeżym powietrzem, słuchać lir i pić wino. Drzewa rzucają na tę część obrazu mocny cień, wśród którego drgają złociste plamy, utworzone przez promienie słoneczne wciskające się między liście. Nikt tak nie maluje tego ruchu promieni słonecznych jak Siemiradzki. Tłem jasnej strony obrazu, na której znajduje się tańcząca dziewczyna, jest cudny, pełen powietrza, dali i błękitu krajobraz morski. Za tarasem widać szmaragdową zatokę i skaliste wzgórza zamykające łagodnym obrębem jej brzegi. Wzgórza te, pełne odcieni różowych, przesłonięte są jednak i jakby roztopione w dali pełnej lazuru. Ten tylko, kto własnymi oczyma patrzył na okolice Rzymu lub na Zatokę Neapolitańską - zdoła zrozumieć, ile prawdy i duszy jest w tym krajobrazie, w tych błękitach, w tym zlewaniu się barw różanych z niebieskimi i w tej przezroczystości oddalenia. Gdyby to płótno było tylko krajobrazem, gdyby żadna istota ludzka nie ożywiała ciszy i pustki, nawet wówczas byłoby arcydziełem. Są tacy, którzy główny nacisk w ocenianiu obrazu kładą na owo jego tło, uważając postacie ludzkie tylko za konieczny dodatek. My nie dzielimy tego zdania. Według nas jest to obraz życia i obyczajów, pełen myśli. Dawnośmy w żadnej podobnej rzeczy nie widzieli tyle poczucia świata starożytnego, jego wiary w życie nie pozagrobowe, ale doczesne, a zatem wypływającego stąd zamiłowania do wszystkiego, co życie zdobi, co jest pięknem, harmonią, spokojem. Siemiradzki odczuwa duchem starożytnych jak nikt, i dlatego nie tworzy postaci konwencjonalnych, ale żywe postacie. Cały ten świat, tak oryginalny, a tak różny od naszego tą właśnie ochotą do życia i wiarą w nie, zmartwychpowstaje pod jego pędzlem w swej właściwej idei i prawdzie. Zdaje nam się, że ci patrycjusze z wieńcami róż na głowie szepczą sobie Horacjuszowe wiersze:

Nunc est bibendum, nunc pede libero
Pulsanda tellus.....

Nie jest to orgia rozszalałych czasów późniejszego cesarstwa. Przeciwnie, jakieś uspokojenie i rozkoszne omdlenie maluje się na twarzach i roztacza w powietrzu. Tak się mogli bawić i August, i Mecenas, i Horacy. Naga dziewczyna nie budzi żądz, ale napełnia dusze widzów uwielbieniem dla boskiego swego ciała, dla słodkiej plastyki ruchów. Ludzie, róże, irysy, zatoka, różane wzgórza, promienie przeciskające się wśród drżących liści i dal błękitna zlewają się w harmonię, spokojną pogodę i czarowny ład. Jest to jakby łagodny sen i spoczynek, widać, jak tym ludziom jest dobrze na świecie, jak są zadowoleni z życia. Horacjuszowski sybarytyzm - więc poetyczny sybarytyzm - jako rys życiowy uchwycony został prawdziwie po mistrzowsku... Całość sprawia wrażenie prawie klasyczne, tak spokojne, tak układające do równowagi zmysły i wyobraźnię. Nagość dziewczyny jest nagością posągu, zatem niewinną.
Żeby stworzyć taką rzecz, trzeba naprzód, głęboko rozumieć, po wtóre, widzieć oczyma duszy własny utwór wyobraźni jak samą rzeczywistość, po trzecie, czuć, po czwarte, mieć środki w ręku dostateczne do utworzenia wszystkiego, co się rozumie, wyobraża i czuje.
Ależ takie warunki, powiecie, stwarzają pierwszorzędnych mistrzów!
Tak jest.

132

Pani Modrzejewska cieszy się ciągle nadzwyczajnym powodzeniem w Londynie. Po tygodniowym wypoczynku na wsi u lorda Bodenham, żonatego z Polką Morawską, rozpoczęła na nowo od soboty występy w Court Royal Theatre. Tym razem jednak występuje w przedstawieniach wieczornych. Dzienniki przesadzają się w pochwałach dla niej. Mamy przed sobą wycinki z pism: "Era", "Society", "Globe", "Atheneum" i "Truth", w których recenzenci przesadzają się w uniesieniach. "Era" nazywa ją "mistrzynią swej sztuki". "Globe" z 3 maja pisze, że nic nie może być wspanialszego od jej gry (nothing of finer art can be imagined etc.). "Truth" stawia ją bezwarunkowo wyżej od wszystkich aktorek angielskich, mówiąc: "Mamy w Anglii wielką liczbę artystek, które sądzą że gra polega na chodzeniu po scenie i mówieniu tego, co mówić wypada. Czynić tak i być za to wynoszoną pod niebiosa nie jest u nas rzeczą nadzwyczajną. Rzeczywiście są one często zręczne i inteligentne, ale żadna z nich nie jest artystką w wyższym znaczeniu tego słowa. Modrzejewska nią jest. Jej indywidualność znika zupełnie i grając np. Margarytę (czyli Konstancję) - jest tylko Margarytą. Każdy moment, każda intonacja jest wystudiowaną, ale tak przewybornie, że sztuka zdaje się być naturą". "Society" zapewnia, że nigdy nie widziano w Anglii sceny śmierci równie wielkiej, jak śmierć Margaryty. (Was any grander deathscene ever portrayed on the stage than hers?). Sztuka Dumasa, przedstawiona pod zmienionym tytułem Hearts ease, w ogóle niezbyt podobała się Anglikom, tym więc szczersze są ich zachwyty nad grą naszej rodaczki. Z listu prywatnego dowiadujemy się przy tym, że zamówień do rozlicznych teatrów nie braknie artystce - skutkiem czego w Londynie pozostanie zapewne dłużej niż pierwotny zamiar, potem zaś uda się prawdopodobnie do innych wielkich miast zjednoczonych królestw.

133

Pan Gracjan Unger zamierza obok wystawy koni urządzić wystawę obrazów przedstawiającą jarmarki, wyścigi konne, polowania itp. Między obrazami, które mają być wystawione, wspominają Brandta Jarmark w Bałcie.

134

J. K. Gregorowicz zamierza wypuścić w świat całkowity zbiór swoich powieści ludowych z lat dawniejszych. Myśl to dobra i pożyteczna, należałoby może tylko w nowym wydaniu uwzględnić zmienione stosunki włościańskie, wobec których nie wszystko w powiastkach dawniejszych byłoby zrozumiałym, zwłaszcza dla młodszych pokoleń.

135

Bibliografia. Wyszła z druku książka pt. Odwieczny spór o granicę między dobrami Bolesław a miastem Olkuszem, napisana przez Aleksandra Kraushara. Książeczka zaopatrzona jest w mapę i w dokumenta z akt dawnych.

136

Dowiadujemy się, że wprowadzenie tramwajów zostało ostatecznie oddane kompanii belgijskiej, która wkrótce rozpocznie roboty.

137

Na wyścigach w Wilnie trzy główne nagrody wzięły konie: Sara Morchin, Grimstam i Leda, należące do p. Mysyrowicza. Nagrodę w biegu z przeszkodami wziął Kiejstut pana Grabowskiego.

138

Wystawa nowoczesnych polskich malarzy w Resursie Kupieckiej. Zwiększająca się w ostatnich czasach produkcja artystyczna naszych malarzy zwiększa i ruch handlowy obrazami. Niegdyś jedynym miejscem, w którym malarz mógł wystawić, a amator kupić obraz, była wystawa Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Później przybył Salon Artystyczny Ungra, obecnie zaś mamy coś trzeciego, to jest ruchomą wystawę Krywulta w Resursie Kupieckiej. Niegdyś błąkał się po szpaltach różnych pism, a między innymi i po naszych, projekt zebrania wszystkich najznakomitszych dzieł naszych artystów i obwiezienia ich po całej Europie. Projekt ten został w mniejszych wymiarach uskuteczniony przez Krywulta.
Mówimy: w mniejszych wymiarach, albowiem zebrał on obrazy malarzy przeważnie krakowskich i podróżuje z nimi nie po całej Europie, ale tylko po kraju.
Przedsięwzięcie to jednak jest pożyteczne, otwiera bowiem i malarzom nowe drogi zbytu, i szerszym masom publiczności możność oglądania dzieł sztuki, zatem kształcenia smaku i sądu.
Jest to możliwym tym bardziej, że zbiór obejmuje niektóre rzeczy bardzo cenne. W ogóle można z niego wnioskować, że pod wpływem kilku mistrzów wzrosła nie tylko liczba artystów, ale i poziom malowania. Spotykamy się tam z nazwiskami malarzy mało jeszcze znanych, którzy jednak wystawili wcale niepospolite rzeczy. Znajduje się jednak i wiele imion już rozsławionych, między którymi pierwszeństwo należy się jak zwykle Matejce.
Na bliższą uwagę zasługuje także obraz A. Piotrowskiego Zagroda ukraińska w zimie. Mnóstwo w nim natury i prawdy w lot pochwyconej. Artysta okazuje się wybornym i biegłym znawcą ludu. Widzieliśmy wiele obrazów i w każdym niemal widzieliśmy postęp. W Zagrodzie nie ma żadnego fałszu w perspektywie, czym czasem Piotrowski trochę grzeszył. Niebo, oddalenia, śnieg na dachach i wykreślanie się kształtów pokrytych białym całunem na tle wieczornym - zrozumiane i oddane przewybornie. W ogóle zaś artysta uchwycił charakter, jaki chciał uchwycić, przewybornie. Jest to w całym znaczeniu tego wyrazu niepospolity obrazek, który gdziekolwiek będzie, będzie zwracał uwagę. Z robót Wyczółkowskiego zasługują na uwagę portrety. Szara godzina Adama Chmielowskiego ma istotnie w sobie coś mistycznego, co jest właściwym tej porze. Chmielowski zdaje się być nieprzyjacielem określonych kształtów, a przyjacielem cieniu, który je roztapia, mąci i pokrywa jakby jakąś tajemnicą. I z innych jego obrazów zauważyliśmy ten kierunek.
Do obszerniejszego sprawozdania powrócimy jeszcze niebawem. Dziś wspomnieliśmy o tych tylko obrazach, które najmocniej rzucają się w oczy lub które zwróciły szczególniejszą naszą uwagę.

139

Roboty przy budynkach przeznaczonych na wystawę koni postępują raźnie i wkrótce będą ukończone. Obecnie przed budynkami odbywa się urzędowy spis koni, który nie ma nic wspólnego z przyszła wystawą. Wprowadza on jednak w błąd wielu przechodni, którzy widząc konie najrozmaitszych ras, maści i tuszy stojące przed budynkiem, sądzą, że to są okazy, i często dziwią się, dlaczego nadesłano takie chabety.

140

"Ziarno", pismo na kształt paryskiego "Paris-Murcie", na które tak długo oczekiwano, obecnie przechodzi ostatnią fazę przed wyjściem i wkrótce ukaże się istotnie na widok publiczny.

[powrót]