Henryk Sienkiewicz

List do Karola Rosego

Wydawca "Dziennika Berlińskiego"

Szanowny Panie!

Żądasz Pan rad i wskazówek jako przyszły wydawca "Dziennika Berlińskiego". Zadanie zarówno wydawcy jak redaktora wszędzie obarczone bywa wielką i polityczną, i moralną odpowiedzialnością, a w granicach państwa pruskiego stanowisko to trudniejsze jest niż gdziekolwiek. Trudniejsze dlatego, że stosunki przybrały tam charakter wprost chorobliwy, a choroba ma przebieg tak zapalny i ostry, że jeśli nie położenia Polaków pod berłem pruskim w ogóle - to tego wyjątkowego stanu z niczym w chwili obecnej nie można porównać.
W Prusach, względnie do praw, jakie konstytucja tegoż państwa daje i zapewnia wszystkim obywatelom, obecnie Polakom jest najgorzej - i prawa te są w stosunku do ludności polskiej najbardziej omijane lub wprost łamane. Wedle zasad sprawiedliwości wszędzie, a w Prusach i wedle dawniejszych zobowiązań królewskich ludność polska miałaby wszelkie prawo wymagać od państwa, aby jej tradycję, kulturę, religię i język - słowem: to wszystko, co stanowi jej polską odrębność, otoczyło swą opieką i wsparło pomocą. Tymczasem ludność ta pragnie tylko, aby jej nie broniono zostać, zgodnie z wolą bożą, polską, i pragnie na próżno. Tym minimalnym, wprost niedostatecznym wymaganiom i tym najprawowitszym przyrodzonym prawom nie tylko nie czyni się zadość - ale dopominanie się o nie uważane jest przez tak zwaną hakatę za występek wobec państwa i częstokroć ścigane jako zbrodnia stanu. Wytwarza to niesłychanie niemoralny i nieledwie potworny stan rzeczy, w którym takie same uczucia, jakie obywatelom niemieckiego pochodzenia poczytywałoby się za cnotę, obywatelom polskim poczytuje się za grzech i winę. Stąd wobec jednakich względem państwa obowiązków dla jednych życzliwość, dla drugich niechęć, dla jednych pomoc, dla drugich przeszkoda, dla jednych przywilej, dla drugich ograniczenie praw. Stąd podwójna miara - i stąd wreszcie przechylenie wagi sprawiedliwości na jedną stronę, przez co staje się ona nierzetelnym i krzywdzącym narzędziem.
Źródło, z którego to wszystko wypłynęło, zbyt jest znanym, ale o nim potrzeba mówić. Lecz gdy znaczna większość narodu niemieckiego poddała się w Prusach owym złowrogim prądom, skutek musiał nastąpić taki, jaki widzimy. Oto zanik moralnego zmysłu w społeczeństwie przybrał niebywałe dotąd rozmiary, zaginęło poczucie sprawiedliwości i poczucie tego, co komu jest przynależnym. Przywilej psuje duszę ludzką, a udział w krzywdach wyrządzanych współobywatelom znieprawia ją w stopniu jeszcze wyższym. Czy osłabienie owych poczuć moralnych nie jest zarazem osłabieniem węzłów państwowych i czy w przyszłości nie okaże się niebezpiecznym dla całości budowy, nie czas tu o tym mówić. Natomiast niezawodną jest rzeczą, ze na mocy Tacytowskiego "proprium humani ingenii est odisse quem laeseris" wytworzyła się w Niemczech, zwłaszcza przynależnych bezpośrednio berłu pruskiemu, zapalczywa nienawiść do narodu polskiego, do jego tradycji, języka i ideałów.
Ma ona dla nas tę korzyść, że wobec takiego stanu rzeczy zniemczenie naszego społeczeństwa staje się absolutną mrzonką. Tylko zupełni głupcy mogą mniemać, że odpychając - przyciągną, oddalając - zbliżą i rozłączając - złączą. Jest to tak jasne, że można się zdumiewać, iż średnia nawet inteligencja pruska nie zdołała tego dostrzec, a tłumaczyć można chyba tym tylko, że ta inteligencja, upojona zwycięstwami z 1870 roku, przestała działać prawidłowo.
Niemieckość, wszczepiona drogą przemocy i nienawiści, stać się może, w najlepszym dla niej razie, marnym, zewnętrznym pozorem, ale nie przejdzie w krew polską i nie stanie się jej częścią składową, tak samo, jak na przykład niemieckie wapno, którym by ktoś pobielił polską siermięgę, pozostać musi zewnętrznym jeno nalotem, który jedno pociągnięcie szczotki zdoła raz na zawsze usunąć.
Ale tego się albo w obozie waszych przeciwników nie rozumie z powodu krótkowidztwa, albo się nie chce rozumieć przez złą wolę. Jednakże drugą stroną medalu, a zarazem istotnym niebezpieczeństwem grożącym polskiemu narodowi, jest to, że nienawiść rodzi nienawiść, i tu zaczyna się zadanie każdego uczciwego i rozumnego dziennika. Strzeżcie duszy polskiej, aby nie została zatruta nienawiścią, jak została zatruta pruska. Strzeżcie zarówno ze względów moralnych jak i politycznych. Pamiętajcie, że Bóg wie jakie jeszcze ewolucje czekają państwo pruskie i że przy całej swej sile może ono być zjawiskiem przechodnim, a z Niemcami musicie żyć nieustannie, albowiem przy największej nawet przypuszczalnej, a niezależnej od was zmianie stosunków, pozostaną oni jako wasi współobywatele zarówno w Prusach Królewskich jak w Poznańskiem i na Śląsku.
Pamiętajcie również, że nienawiść to gorączka. Kto nie chce z gorączki umrzeć, musi ją przechorować, ale żyć w niej bez końca nie może. Jako choroba, do gorączkowych też i chorobliwych wyłącznie prowadzi czynów. Trzeba by być pozbawionym zupełnie zmysłu politycznego i historycznego, żeby nie dostrzec, iż w postępowaniu z wami nie ma ze strony waszych nieprzyjaciół nie tylko godności, ale i tego spokoju, tej rozwagi, jaka jest cechą przedsięwzięć zapoczątkowanych przez normalny i zdrowy rozum. - Widzą to bystrzejsi Niemcy, widzieć musicie i wy, że w tych środkach i sposobach używanych przeciw wam jest jakiś brak logiki, jakaś nieudolność do trzeźwego zdawania sobie sprawy ze skuteczności środków, jakieś rozlubowanie się w złośliwości i dokuczaniu, nie dla pożytku, jaki one przynoszą - owszem, wbrew pożytkowi - ale dla samej złośliwości i dokuczania. Nienawiść pragnie przede wszystkim samą siebie nasycić - o inne sprawy nie dba, że zaś jest ślepą, więc wiedzie nie tylko do uczynków złośliwych, ale i bezrozumnych. Wspomniałem już wyżej o tej beockiej logice, która chce was przyciągnąć - odpychając, ale prócz tego, gdy czytam o sposobach przeciw wam proponowanych, gdy przeglądam rozmaite pomysły i broszury antypolskie, mam tylko jedną na nie odpowiedź: "hic Abdera!", albowiem rozum tych ludzi wydaje mi się tak zwichniętym jak ich umysł moralny. "Niebezpieczeństwo polskie", "Niemcy i Słowianie", "nieunikniona wojna ras" - oto idee, ku którym wiecznie te słoneczniki zwracają swe głupowate głowy. - A obowiązkiem i posłannictwem państwa pruskiego jest hetmanić w tej wojnie na śmierć i życie. Zapomina się przy tym z lekkim sercem, że zadaniem każdego chrześcijańskiego państwa jest pokój i spokój, nie zaś wojna i zniszczenie, że posłannictwem jego jest godzić sprzeczne pierwiastki w skład jego wchodzące i być syntezą wszelkich przeciwności. Państwo, które na czele pewnej części poddanych zwraca się przeciw innym swym poddanym, rozmija się z zasadniczą racją swego istnienia i staje po prostu zbytecznym.
Wiedźcie wreszcie o tym, że państwo niemieckie, czyby to były Prusy, czy jakiekolwiek inne, które by chciało wywołać wojnę rasową ze Słowianami, przygotowałoby niechybnie zgubę sobie i swoim, albowiem porządek rzeczy jest na świecie taki, że nieprzeliczone zastępy i świeże siły narodów młodszych biorą zawsze górę nad mniej potężnymi i zużytymi siłami narodów starszych, choćby najlepiej zorganizowanych. Historia Rzymu świeci tu jak pochodnia wielkim i jasnym przykładem.
Ale albo należy zwątpić zasadniczo o postępie i rozwoju cywilizacji, albo też przypuścić, że ów postęp wyłączy raz na zawsze takie rzeczy jak wojny ras - i zmieni brutalne walki pięściowe na szlachetne współzawodnictwo kulturalne. Kula ziemska jest dla wszystkich, i tym gorzej dla państw, jeśli zechcą być tylko zaporą i przeszkodą w pochodzie cywilizacyjnym - albowiem każda przeszkoda nosi niejako i w nazwie, i w naturze swe przeznaczenie, które tkwi w tym, że musi zostać usuniętą.
Lecz obecnie chodzi mi tylko o stanowisko dziennikarza polskiego w państwie pruskim. Otóż z tego, com wyżej powiedział, dochodzę do wniosku, że nienawiść nie tylko zatruwa, ale ogłupia, więc strzeżcie swego społeczeństwa od zgłupienia przez nienawiść. Dar wyjątkowej oporności przyznają nam sami nieprzyjaciele, postarajcie się zatem stwierdzić tę opinię, ale nie traćcie nigdy z pamięci tej prawdy, że nie ta obrona jest najuporczywszą, która wspiera się na nienawiści do wrogów, ale taka, która płynie z miłości do własnych ideałów. - Stajcie przy swej polskości tak niezłomnie, aby żadne siły nie zdołały was przemóc, ale strzeżcie się nienawiści głównie jeszcze dlatego, że poddając jej serca, zrywalibyście właśnie z tym, co wam przede wszystkim jest drogie, to jest z tradycją narodową.
W naszych dziejach, zwłaszcza w epoce upadku, niemało jest słabości, nieładu i wszelkich cieniów - ale wije się przez cały ich ciąg i rozświetla je wspaniale złota nić pewnej ludzkości, pewnego poszanowania każdej duszy narodowej. Dzięki temu szczerze humanitarnemu pierwiastkowi przystały do nas i połączyły się z nami całe kraje, dzięki temu niemieccy mieszkańcy Prus polskich (o czym dziś się już nie pamięta) do ostatka z rozpaczą bronili się przeciw oderwaniu ich od państwa polskiego. Otóż obowiązkiem dzisiejszych pokoleń polskich jest tę wspaniałą spuściznę pielęgnować i dalej rozwijać, nosić w duszy wysoko ideał humanitarny i chrześcijański, starać się rozszerzyć zasady ewangelii na stosunki najogólniejsze. Gdy staną przeciw wam posłannicy i przedstawiciele nienawiści, niesprawiedliwości, reprezentujcie wobec nich z całą właściwą wam opornością i męską energią wasze ideały wprost przeciwne - i bądźcie spokojni, albowiem będą to jedynie realne i jedynie żywotne pierwiastki, na których może wesprzeć się przyszłość.
Jeśli nie ma nastąpić chaos i zaguba wszelkich podstaw, na których opierają się budowy społeczne, to wasze ideały muszą zwyciężyć. Otóż napełniając nienawiścią waszą treść duchową, musielibyście się ich zaprzeć, a tym samym wyrzec się polskiej misji historycznej. Przede wszystkim jednak bądźcie spokojni. Te wszystkie płynące z nienawiści, a skierowane przeciw wam usiłowania, nie mogą być absolutnie trwałym stanem normalnym. Są to raczej kongestie do pruskiej głowy, która wskutek tego dostaje czasowego zawrotu. To są pryszcze na pruskiej skórze, z pomocą których organizm wyrzuca na zewnątrz chorobliwe pierwiastki. Może być dla was taki przebieg rzeczy źródłem nieprzeliczonych dolegliwości, ale szkody organicznej wam nie przyniesie. Zastanawiałem się nad tą kwestią nieraz bardzo spokojnie. Przypuśćmy, co zresztą wobec waszej gospodarności, że antypolska robota doprowadziłaby was do stanu proletariatu. Otóż dopiero stalibyście sie wówczas, przy waszej możności i przedsiębiorczej energii, żywiołem prawdziwie dla państwa groźnym. "Polskie niebezpieczeństwo" przestałoby istotnie być wtedy frazesem, którym się posługują karierowicze, pragnący łowić ryby w mętnej wodzie. Ale państwo nie jest do tyla bezrozumne, aby mogło przez dłuższy czas do takiego celu dążyć, a wy nie jesteście dość niedołężni, aby dać sobie chleb i ziemię wydrzeć.
Więc o co chodzi? O wynarodowienie was? Gdyby poza słupami granicznymi Prus nie było ani jednego Polaka, to jeszcze byłaby to rzecz bezwzględnie niemożliwa i zamiar jak najniedorzeczniejszy. Nie wynaradawia się narodu z taką przeszłością, mającego tak niezmierne przywiązanie do swej narodowości i tak uświadamiającego w szerokich warstwach swą odrębność. - Niech was pouczy historia, że gdy chodzi o wynarodowienie nawet mniej lub wcale nieuświadomionych narodów, jedna jakaś stara odgrzebana pieśń, jedna legenda, jedno odezwanie się poety wystarcza, aby w ciągu roku popsuć robotę całych długich stuleci. - Wynaradawianie jako z góry powzięta myśl polityczna to tylko strata czasu, strata ogromnych zapasów energii i pogłębienie przepaści, dzielącej narodowości skazane na symbiozę.
Wy, którzy żyjecie w trudniejszych od Niemców warunkach, którzy możecie liczyć tylko na własne siły, których nikt nie wspomaga, nie podpiera, wyrobicie w sobie większą tęgość duchową i większą dzielność fizyczną, i to będzie jedyny wynik antypolskiej roboty.
Na koniec jedna jeszcze nastręcza mi się z powodu tej roboty uwaga. Oto jeśli chodzi o wynarodowienie Polaków, chwila dziejowa została jak najfatalniej wybrana. Dla każdych trzeźwo patrzących oczu naród polski znajduje się obecnie, że się tak wyrażę, w stanie renesansu. Nie mówiąc już o zwykłej mnożności szczepu, nie mówiąc o tym, że szczep ów dostarcza, nawet wedle zdania nieprzyjaciół, najdzielniejszych niemal żołnierzy tym armiom, w których zmuszony jest służyć - rozbudzony został do najwyższego stopnia duch polski, rozbudzona świadomość narodowa w szerokich masach, zarówno w Prusach jak i wszędzie - zdwojona polska energia, zdwojona gospodarność i pracowitość. Imiona polskie wysuwają się między przednie szeregi na wszelkich polach kulturalnej działalności. Ludność polska jest jeśli nie więcej to nie mniej moralna niż każda inna, a trzeźwością i skrzętnym dorobkiem dorównywa wszystkim sąsiednim. Nie są to złudzenia, bo mógłbym się w tym względzie powołać na niepodejrzane żadną miarą świadectwa niemieckie i rosyjskie. A jeśli tak jest, to usiłować wynarodowić naród w takim stanie ducha i w takiej właśnie jego dziejowej chwili jest przedsięwzięciem nie tylko bezcelowym, ale wprost niedorzecznym. Nie groźne więc są nam wrogie dla nas zakusy. Owszem, jak mówi stary nasz pamiętnikarz Pasek: "Zajedziemy, gdzie potrzeba, i pokażemy się na każdym polu." Chodzi tylko o to, byśmy znaleźli w sobie potrzebną wytrwałość, a gdy ją znajdziem, resztę możemy pozostawić Bogu i czasowi.

Henryk Sienkiewicz

Oblęgorek, 7 września 1902.


Pierwodruk "Dziennik Berliński" 24. IX 1902, nr 221.

[powrót]