Henryk Sienkiewicz
"Czyja wina"
SCENA II
Jadwiga
wchodząc
Przepraszam, że pozwoliłam tak długo czekać na siebie.
Leon
To zapewne moja wina, żem przybył za wcześnie, choć starałem się przyjść na oznaczoną godzinę.
Jadwiga
Nie, panie! Muszę być otwartą i powiedzieć, jak było. Przedtem znaliśmy się tak dobrze, a nie widzieliśmy się dwa lata. Sama pana wezwałam, ale nie byłam pewna, czy pan przyjdzie; więc... gdy dzwonek się ozwał... po dwóch latach... (z uśmiechem) potrzebowałam trochę czasu, by opanować... wrażenie. Myślałam, że to trochę potrzebne dla nas obojga.
Leon
Jestem spokojny, pani i... słucham...
Jadwiga
Chciałam także, byśmy przywitali się jak ludzie, którzy o przeszłości zapomnieli, którzy wiedzą, że ona nie wróci, i od razu byli z sobą jak dobrzy znajomi... nie śmiem powiedzieć: jak brat i siostra... Więc, panie Leonie, oto moja ręka, a teraz niech pan siada i powie mi, czy ugoda staje?
Leon
Zastosuję się do życzenia pani...
Jadwiga
Jeśli tak, to powiem jeszcze, że taka ugoda oparta na wzajemnej życzliwości wyłącza chłód zbyteczny. Musimy być ze sobą naturalni, szczerzy i otwarci...
Leon
Doprawdy, wszystko to będzie trochę trudne, ale...
Jadwiga
przerywając
Byłoby trudne, gdyby nie pierwszy warunek: o przeszłości ani słowa! Jeśli go dotrzymamy oboje, życzliwość przyjdzie sama przez się i możemy zostać z czasem przyjaciółmi. Co pan robił przez te dwa lata?
Leon
Pchałem taczkę życia, jak wszyscy śmiertelni. W każdy poniedziałek myślałem sobie, że za tydzień będzie znowu poniedziałek... Zapewniam panią, że jest w tym pewna rozrywka widzieć, jak się tak dni odwijają jak nici z kłębka i jak wszystko, co się zdarzyło, oddala się, oddala i niknie stopniowo z oczu, na kształt odlatującego ptaka...
Jadwiga
Rozrywka to dobra dla tych, dla których nowy ptak z nową piosenką nadlatuje z przyszłości. Ale w przeciwnym razie...
Leon
W przeciwnym razie większa jeszcze może pociecha pomyśleć, że gdy się wszystko z kłębka odwinie, nie pozostanie nic. Wspomnienia bywają czasem bardzo bolesne; szczęście, że czas przytępia ich ostrza, inaczej kłułyby jak ciernie.
Jadwiga
Albo parzyły jak ogień.
Leon
Mądra natura wymyśliła i na to radę: ogień nie podsycany zgasnąć musi, a popiół nie parzy...
Jadwiga
Mimo woli gonimy oboje tego ptaka, który odleciał. Dosyć o tym. Dużo pan malował w ostatnich czasach?
Leon
Nic innego nigdy nie robię: rozmyślam i maluję. Wprawdzie dotąd nie wymyśliłem nic, a wymalowałem niewiele. Ale to nie z mojej winy. Lepiej zechciej mi pani łaskawie i otwarcie powiedzieć, dlaczego mnie wezwałaś?
Jadwiga
Przyjdzie to samo z siebie. Na razie powinna mnie wytłumaczyć choćby ciekawość widzenia wielkiego człowieka. Wymalowałeś pan tyle, że dziś imię jego znane jest w całej Europie.
Leon
Posądzisz mnie pani o zarozumiałość, ale doprawdy mniemam, że nie byłem pierwszym lepszym pionkiem na szachownicy salonowej, i ot! dlatego może przez dwa lata myślałem i nie mogłem zrozumieć, czemu zabito mnie i odrzucono na bok, jak zwyczajnego pionka.
Jadwiga
Panie Leonie!... a nasz umowa?...
Leon
To historia opowiadana przedmiotowo, jakby przez osobę trzecią. Czyniąc zadość drugiemu warunkowi umowy: otwartość - dodaję, że przyzwyczaiłem się już do mojej taczki.
Jadwiga
Nie wspominajmy o tym.
Leon
Przestrzegałem panią, że to będzie trudno.
Jadwiga
Panu powinno być łatwiej. Pan, wybraniec sztuki i chluba całego narodu, a zarazem jego rozpieszczone dziecko, może całą duszą żyć w teraźniejszości i przyszłości. Jest z czego żyć, jest z czego czerpać. Z kwiatów rzucanych pod nogi można zawsze wybierać najpiękniejszy albo i nie wybierać, tylko iść zawsze po kwiatach i po kwiatach...
Leon
Póki się nie upadnie...
Jadwiga
Nie! Iść ku nieśmiertelności.
Leon
Tęskniąc po drodze za śmiercią.
Jadwiga
To zbytni pesymizm jak na człowieka, który mówi, że przyzwyczaił się do swej taczki.
Leon
Chcę tylko odmalować drugą stronę medalu. Przy tym, pani... pesymizm jest dziś bardzo modny. Proszę nie brać słów moich ściśle. W salonie nawłóczy się wyrazy na nitkę rozmowy, jak paciorki. To tylko zabawa...
Jadwiga
Bawmy się więc... (po chwili) Ach! ile to zmian! w głowie mi się nie chce pomieścić. Gdyby mi kto powiedział temu dwa lata, że my będziem, ot, siedzieć dziś tak z daleka i prowadzić taką rozmowę, i patrzeć na siebie z taką czujną ciekawością, jak dwie istoty zupełnie obce, nie uwierzyłabym! O! doprawdy, to bardzo zabawne!...
Leon
Nie wypada mi przypominać umowy...
Jadwiga
A jednak przypominasz ją pan... Dziękuję! Ten zwrot melancholiczny to wina moich nerwów. Ale czuję, że mi to nie do twarzy. Niech pan będzie pewny, że nie wejdę więcej na tę ciernistą ścieżkę, choćby... przez miłość własną. Ja także bawię się, jak mogę, i do dawnych wspomnień wracam chyba... z nudów. Od kilku dni nudziłam się okropnie.
Leon
I dlatego kazałaś mi tu przyjść pani. Obawiam się, że moja osoba nie będzie zbyt obfitym źródłem rozrywki. Ja jestem człowiek z usposobienia mało wesoły, a na przedmiot do zabawy za wiele wart, za dumny i za uczciwy. Pozwól mi pani odejść.
Jadwiga
Proszę mi przebaczyć: nie chciałam pana obrazić. Nie wracając do dawnych wspomnień mogę powiedzieć, że duma to największa wada pana i gdyby nie ona, wiele rzeczy bardzo smutnych nie byłoby się stało.
Leon
Nie wracając do dawnych wspomnień odpowiem pani, że to jedyny żagiel, który pozostał na moje łodzi. Wszystkie inne wiatr życia potargał. Gdyby nie ten ostatni, myślę, że dawno poszedłbym na dno.
Jadwiga
Ja sądzę przeciwnie, że to skała, o którą rozbija się nie tylko łódź pana. Ale mniejsza o to! Tym gorzej dla tych, którzy uwierzyli w pogodę i w gładką toń. Nie pozwalajmyż choć teraz prądowi nieść się tam, gdzie oboje nie pragniemy płynąć...
Leon
I gdzie mielizny...
Jadwiga
E! dziwną prowadzimy rozmowę. Zdaje mi się, że to sieć, w której prawda, leżąca na dnie duszy, szamoce się na próżno, nie mogąc zerwać węzłów. Ale to może lepiej.
Leon
To daleko lepiej. Pisałaś mi pani, że wzywasz mnie w sprawie nie cierpiącej zwłoki - słucham więc.
Jadwiga
Tak!... (z uśmiechem) Kobiecie światowej wolno mieć swoje fantazje i zachcianki, czasem niewytłumaczone fantazje, którym jednak nie wolno panom odmawiać. Otóż zapragnęłam mieć swój portret skreślony ręką mistrza Leona. Czy zechcesz pan go malować?
Leon
Pani!...
Jadwiga
Ach! lwie czoło pokrywa się zmarszczkami, zupełnie jakbym tym życzeniem chciała wyrządzić panu jaką obelgę...
Leon
Myślę tylko, że fantazje kobiet światowych są istotnie czasem bardzo niewytłumaczone i bardzo do żartów podobne.
Jadwiga
Ta sprawa ma dwie strony! Pierwsza strona, formalna, przedstawia się w ten sposób: pani Jadwiga Karłowiecka prosi najuprzejmiej sławnego mistrza Leona o wykonanie jej portretu. Oto wszystko! Mistrz Leon, który, jak wiadomo, maluje ich mnóstwo, nie ma żadnego powodu do odmowy. Malarz nie może odmówić portretu, tak jak doktor pomocy. Pozostaje tylko druga strona... przeszłość!... Ale umówiliśmy się, że o tym nie wolno nam wspominać...
Leon
Pozwól pani!...
Jadwiga
przerywając
O przeszłości ani słowa, proszę bardzo! (śmieje się) Ach! moja dyplomacja kobieca umie zawiązać węzeł i końce utopić w wodzie. Jakże się cieszę z pańskiego kłopotu. Ale jest w tym i coś innego. Przypuść pan, że ja jestem istota próżna, pełna miłości własnej kobiecej, pełna drobiazgowej zawiści i zazdrości. Otóż malowałeś pan portrety pani Zofii i Heleny, ja chcę mieć mój także. Tego się kobietom nie odmawia. Sława pana dochodzi mnie ze wszystkich stron, naokoło słyszę słowa: nasz wielki, nasz mistrz! Towarzystwa rozrywają pana; Bóg wie, ile piersi podnosi się za tobą z westchnieniem, wszyscy mogą mieć dzieła twoje, wszyscy mogą zbliżać się do pana, widzieć go, szczycić się jego znajomością, ja tylko jedna, towarzyszka lat dziecinnych, dawna znajoma, ja tylko jedna jak wyklęta...
Leon
Pani Jadwigo!...
Jadwiga
A! nazwałeś mnie pan po imieniu! Dziękuję i przepraszam bardzo! To miłość własna kobieca, nic więcej, proszę się nie lękać - to moje nerwy! Widzi pan, jak niebezpiecznie jest mnie rozdrażniać. Czasem bywa mi bardzo samotnie... więc potem jestem nieznośna. Ale jużem spokojna. Zresztą daję panu trzy dni czasu do namysłu. Jeśli pan nie zechce przyjść, proszę mi odpisać... (śmieje się smutno) Tylko ostrzegam, że jeśli pan ani przyjdzie, ani odpisze, rozgadam na wszystkie strony, że się pan mnie boi, i tym uspokoję moją miłość własną. Tymczasem przez wzgląd na moje nerwy ani słowa więcej o odmowie, ani słowa, panie Leonie. Ja jestem trochę chora, a więc grymaśna...
Leon
Za trzy dni odpiszę pani... (wstaje) A teraz żegnam.
Jadwiga
O! ho! nie tak to łatwo! Na serio pomyślę, że pan się mnie boi. Wiem wprawdzie, że mam opinię kokietki i wietrznicy, wiem nawet, że mówią o mnie wiele złego; ale w gruncie rzeczy nie jestem taka czarna, jak się wydaję. Prócz tego my jesteśmy tak dobrzy znajomi, którzy niegdyś... którzy się nie widzieli od dwóch lat, więc pogadamy trochę ze sobą. Proszę mi oddać kapelusz, ot tak! Teraz pogadamy. Doprawdy, możemy zostać jeszcze przyjaciółmi. Ja przynajmniej... Co pan zamierza na przyszłość prócz malowania mego portretu?...
Leon
Rozmowę o mnie wyczerpalibyśmy bardzo prędko; wybierzmy inny, bardziej zajmujący przedmiot. Niech pani mówi o sobie, o swym życiu i o swej rodzinie.
Jadwiga
Mąż mój, jak zwykle, w Chantilly... mama umarła! Biedna mama! ona była bardzo panu przyjazna, bardzo pana kochała... (po chwili) Ja, na koniec, jak pan widzi: zestarzałam się i zmieniłam nie do poznania...
Leon
W wieku pani słowo "zestarzałam się" jest tylko zuchwałym wzywaniem rzuconym przez kobietę, która nie lęka się, by jej uwierzono.
Jadwiga
Mam dwadzieścia trzy lata, więc nie mówię o wieku, ale można zestarzeć się moralnie. Czuję, że dziś w niczym nie jestem podobna do owej Jadwini z Kalinowic, którą pan... znał tak dobrze. Mój Boże! gdy dziś wspomnę to zaufanie i tę wiarę w życie, te złudzenia dziewczyny, która sobie i komuś pragnie być szczęściem, ten zapał do wszystkiego, co dobre i szlachetne!... gdzie się to wszystko podziało, dokąd odeszło?... I pomyśleć sobie, że byłam istotnie, ot... polnym poczciwym kwiatkiem, a dziś...
Leon
A dziś... wielką damą...
Jadwiga
Dziś, gdy widzę taki sceptyczny uśmiech, jaki widziałam przed chwilą na twarzy pana, wydaje mi się, że bywam śmieszną... bywam nawet często, bo zawsze, skoro tylko siadam do idealnych krosienek i na kanwie przeszłości zapomnianej, minionej, wzgardzonej zaczynam haftować kwiaty zwiędłe. To stara moda, z czasów gdy jeszcze brano na serio wierność i śpiewano pieśni o Filonie.
Leon
W tej chwili wpadasz pani w uosobienie najnowszej mody.
Jadwiga
Mamże płakać czy może nawiązywać nić przerwaną? Trudno! czasy się zmieniają! Bądź pan pewny, że miewam swoje lepsze chwile, w których śmieję się serdecznie ze wszystkiego. (podając papierosy) Czy pan pali?
Leon
Nie, pani.
Jadwiga
Ja - tak. To także rozrywka. Czasem poluję par force z moim mężem, czytuję powieści Zoli; bywam, przyjmuję i co rano namyślam się, jak zabić czas. Chwilami mi się to udaje, chwilami nie! A propos: wszakże pan zna mego męża?
Leon
Znałem go dawniej.
Jadwiga
On bardzo lubi polowanie, ale tylko par force. My nigdy nie polujemy inaczej.
Leon
Bądźmy otwarci. Porzuć pani tę fałszywą nutę.
Jadwiga
Przeciwnie. W dzisiejszych czasach potrzebujemy wrażeń, które wstrząsają nerwy. Najnowsza muzyka, jak i życie, składa się z dysonansów. Nie chcę przez to powiedzieć, bym była z moim mężem nieszczęśliwa. Wprawdzie on ciągle bawi w Chantilly, więc go widuję raz na kwartał, ale to dowodzi z jego strony zaufania. Prawda, panie?
Leon
Nie wiem i nie pragnę rozstrzygać, a przede wszystkim nie powinienem o tym wiedzieć.
Jadwiga
Mnie się zdawało, że pan powinieneś o tym wiedzieć. Proszę być pewnym, że z nikim innym nie mówiłabym tak otwarcie, ale myśmy tacy starzy znajomi! Zresztą, nie narzekam. Otaczam się młodzieżą, która udaje, że się kocha we mnie. Nie ma w tym za grosz treści, kłamią, aż uszy więdną, ale forma prześliczna, bo wszystko ludzie dobrze wychowani. Bywa także u mnie hrabia Skórzewski, o którym pan musiał słyszeć. Polecam go panu jako model na Adonisa. Cha! cha! nie poznałbyś pan "polnego kwiatka z Kalinowic"...
Leon
Tak jest: nie poznałbym.
Jadwiga
Ha! ale życie się toczy.
Leon
Na żarty...
Jadwiga
Z których nie zawsze się śmiać chce. Gdyby to nie był taki wiek sceptyczny, wydałabym się sobie zdziczałą, romantyczną naturą, pragnącą zagłuszyć jakąś rozpacz. Ale czasy romantyczne minęły, więc naprawdę pragnę tylko zapełnić wielkie nic. Odwijam i ja mój kłębek, choć nie zawsze z pociechą. Czasem wydaję się sobie tak lichą, czczą i nędzną, że biegną, ot tam, do klęcznika, który mam po matce, wypłaczę się, wymodlę - a potem znowu śmieję się i z płaczu, i z modlitwy. Tak w kółko! w kółko! Czy pan wie, że robią o mnie plotki?
Leon
Nie słucham ich.
Jadwiga
Jaki pan dobry!... Więc panu powiem, dlaczego robią plotki. Pewien misjonarz pytał Murzyna, co wedle jego pojęcia jest złe? Murzyn zamyślił się i rzekł: "Złe jest, jak mi kto żonę ukradnie". "A dobre?" - spytał ksiądz. - "Dobre - odpowiedział Murzyn - to jak ja komu ukradnę." Otóż przyjaciele mego męża są zdania tego Murzyna. Każdy z nich rad by spełnić taki dobry postępek i ukraść komuś żonę...
Leon
To zależy od żony.
Jadwiga
Tak! każde jednak słówko i spojrzenie jest wędką! Gdy ryba haczyk ominie, miłość własna rybaka burzy się. Oto, dlaczego robią o mnie plotki. (po chwili) Wy, wielcy ludzie, jesteście pełni prostoty... Więc pan twierdzi, że to zależy od żony?
Leon
Tak jest.
Jadwiga
Morbleu! jak mówi mój mąż - a jeśli się żona nudzi?
Leon
Żegnam panią!
Jadwiga
Dlaczego? Czy pana obraża to, co mówię?
Leon
Więcej niż obraża - boli... Może się to pani wydać dziś śmiesznym, ale tu, w piersi, noszę kwiaty - zwiędłe wprawdzie, umarłe od dawna, dla mnie jednak drogie - a pani depczesz po nich w tej chwili...
Jadwiga
z wybuchem
O! panie Leonie, gdyby te kwiaty nie umarły...
Leon
One leżą w mym sercu... a tam grób. Dajmy pokój przeszłości...
Jadwiga
Tak, masz pan słuszność, dajmy temu pokój. Co umarło, nie zmartwychwstanie. Chcę mówić spokojnie. Spojrzyj pan w moje położenie: co mnie broni? jakie ramię mnie wspiera? co osłania? Jestem młodą i podobno niebrzydką kobietą, więc nikt nie zbliża się do mnie z prostym, poczciwym sercem, ale z zasadzką w oczach i ustach. Co temu przeciwstawię - nudę? żal? pustkę? W życiu nawet mężczyzna musi się czegoś trzymać, a ja, słaba kobieta, jestem jak łódka bez steru, bez wiosła i bez światła, do którego bym zmierzać mogła. A serce wyrywa się do szczęścia. Chciejcie wy zrozumieć, że kobieta musi być kochaną i musi kochać kogokolwiek w świecie; inaczej, w braku prawdziwej miłości, chwyta za pierwszy lepszy jej pozór, za pierwszy lepszy cień...
Leon
z gorączką
Biedna...
Jadwiga
Nie uśmiechaj się pan szydersko, bądź lepszy, bądź mniej surowy dla mnie. Ja nawet nie mam się przed kim poskarżyć i... tak jest! dlatego nie odpędzam hrabiego Skórzewskiego. Brzydzę się jego pięknością, pogardzam przewrotnym rozumem, ale nie odpędzam, bo gra jak biegły aktor, bo gdy się w grę jego zapatrzę, to budzą się we mnie echa dawnych wspomnień... (po chwili) Czymże zapełnię życie?... Nauka? sztuka? Choćbym je pokochała, to one mnie kochać nie będą, bo to nie żywe istoty... Nie! doprawdy nie! Nie wskazano mi żadnych obowiązków, żadnych celów, żadnych podstaw. Wszystko, czym żyją inne kobiety, co stanowi ich świat: szczęście, troskę serdeczną, siłę, łzy i uśmiechy, zamknięte dla mnie. Moralnie nie mam z czego żyć, jak żebraczka, nie mam dla kogo, jak sierota. Nie wolno mi nawet tęsknić za życiem zacnym i cichym, wolno mi tylko karmić się żalem, a bronić okruchami kwiatów umarłych i wspomnień o dawnej, czystej, poczciwej i kochanej Jadwini... Ach!... znowu zrywam ugodę... przepraszam pana!...
Leon
Pani Jadwigo!... życie poplątało się nam obojgu. Gdym był bardzo nieszczęśliwy, gdy opuściło mnie wszystko, została przy mnie miłość idei, miłość kraju.
Jadwiga
w zamyśleniu
Miłość idei... kraju. Jest w tym coś bardzo wielkiego. Pan każdym obrazem swoim chwały krajowi przyczynia i imię jego rozsławia, a ja?... cóż mogę zrobić?
Leon
Kto żyje prosto, cierpi cicho i spełnia obowiązki, ten mu służy.
Jadwiga
Jakie obowiązki? Dajcie mi je! Mnie nie wystarcza na codzienne życie jedna wielka, idealna miłość. Ja jestem kobieta. Ja się muszę przyczepić, owinąć koło czegoś, jak bluszcz; inaczej, doprawdy, panie! padnę na ziemię i ludzie podepcą mnie... (z wybuchem) Gdybym mogła chociaż szanować tego!...
Leon
Pani Jadwigo! zastanów się, do kogo to mówisz. Ja o pani rodzinnych stosunkach wiedzieć nawet nie mam prawa...
Jadwiga
Tak! nie tylko prawa, ale ani obowiązku, ani chęci... Tylko przyjazne serca umieją się zatroskać, tylko cierpiący umieją współczuć. Pan, zapatrzony w gwiazdy, przejdzie koło ludzkiej niedoli i nie odwróci głowy, choćby ta niedola krzyknęła za nim: to twoja wina!...
Leon
Moja... wina?...
Jadwiga
O! nie marszcz pan brwi i nie zaciskaj ust. (składając ręce) Ja nie chcę panu robić wymówek... Przebaczyłam dawno, a teraz ja, wietrznica, którą ludzie widzą wesołą i śmiejącą się, taka biedna jestem, naprawdę, że nawet siły nie miałabym do nienawiści...
Leon
Pani! Dosyć... Słuchałem dziejów twoich... nie doprowadzaj mnie do tego, bym ci opowiedział moje. Gdybyś ich wysłuchała, większy jeszcze ciężar padłby ci na ramiona...
Jadwiga
Nie! nie! Mogliśmy być szczęśliwi i... nie jesteśmy. To wina obojga. Jaka rozpacz pomyśleć, że rozstaliśmy się o jedno nic, o jeden wyraz nieuważny, a rozstali na zawsze... (zasłania twarz rękami) bez nadziei, bez ratunku...
Leon
Ten wyraz dla ciebie , pani, był niczym, ale ja go pamiętam dotąd... mózgiem i sercem... Nie byłem wówczas, czym dziś jestem, byłem ubogi, nieznany i całą moją przyszłością, celem, bogactwem byłaś ty, pani!...
Jadwiga
O! panie Leonie! panie Leonie! jaki to był sen złoty...
Leon
Ale byłem dumny, bom czuł, że we mnie jest jakaś iskra boża. Kochałem cię nad wszystko, ufałem ci - i nic nie mąciło pogody nade mną; aż pewnego wieczora zjawił się pan Karłowiecki, a na drugi już powiedziałaś mi, że więcej oddajesz, niż bierzesz...
Jadwiga
Panie Leonie!...
Leon
Co cię skłoniło, pani, żeś dała ten policzek mojej nędzy dumnej - nie wiem dotąd! Nie mogłaś jeszcze kochać tamtego człowieka, ale ledwie się pokazał, upokorzyłaś mnie. Są krzywdy, których człowiek czujący swą godność znieść nie może: więc - to były ostatnie słowa, jakiem od ciebie usłyszał.
Jadwiga
Doprawdy... gdy słyszę, co pan mówi... potrzebuję zmysły trzymać na wodzy... Zaledwie się ukazał tamten... wybuchnąłeś zazdrością. Jam powiedziała, że więcej oddaję, niż biorę, a pan zrozumiałeś, że mówiłam o pieniądzach, nie o uczuciu?... Więc pan mógł mnie posądzać, żem chciała rzucić panu w oczy moim bogactwem, więc pan poczytywał mnie za zdolną do tego? dlatego nie mógł przebaczyć? dlatego oddalił się? dlatego złamał życie moje i swoje?...
Leon
Za późno o tym mówić! za późno! Pani wiedziałaś wówczas i wiesz dziś, że nie mogłem zrozumieć jej słów inaczej... W tamtym czułaś człowieka z twego świata, który tak lubiłaś, iż zdawało mi się nieraz, że ci był droższy nawet nad miłość naszą. W tych zwątpieniach bólu nie uspokoiłaś mnie... Bawiła cię ta myśl, że wyciągasz do mnie rękę z góry - jam zaś tę rękę w chwili przebranej miary i upokorzenia odtrącił. Wiedziałaś o tym wówczas i wiesz dziś!
Jadwiga
Wiem dziś, ale nie wiedziałam wówczas, przysięgam na wspomnienie matki! Gdyby jednak nawet tak było, czemu pa nie przebaczył? O, Boże! doprawdy można stracić zmysły! I nie było ani czasu, ani sposobu wyjaśnić nic!... Odjechał i więcej się nie pokazał... Co ja mogłam poradzić? Gdy się pan pogniewał, gdy się tak zamknął w sobie, żal mi ścisnął serce i -wstyd mi jeszcze dziś powiedzieć - ale patrzyłam w oczy pana jak piesek pokojowy, co chce pokorą gniew rozbroić. Gdzie tam!... Więc myślałam sobie: przy pożegnaniu uścisnę mu rękę tak poczciwie i serdecznie, że przecie zrozumie i przebaczy... Przy pożegnaniu ręka mi opadła, bo pan skłonił mi się z daleka. Połknęłam łzy i upokorzenie, pomyślałam jeszcze: wróci jutro... Upłynął dzień, dwa, potem tydzień, potem miesiąc...
Leon
Potem... wyszłaś pani za mąż.
Jadwiga
z wybuchem
Tak! daremne łzy i czas nauczył mnie, że to było na zawsze - więc w sercu wezbrał gniew, chęć zemsty nad panem i nad sobą. Chciałam się zaprzepaścić, bom sobie powiedziała: ten człowiek nie kocha mnie i nie kochał nigdy. Poszłam za mąż, jakbym się rzuciła przez okno - z rozpaczy - bo wierzę w to dotąd: nie kochałeś mnie!...
Leon
Pani!... nie bluźnij, nie przyprowadzaj mnie do wybuchu... Nie kochałem cię?... Spojrzyj w tę przepaść, którąś otworzyła pode mną; porachuj noce bezsenne, w których szarpałem piersi z bólu; porachuj dni, w których wołałem cię jak z krzyża... spójrz na tę wychudłą twarz, na drżące ręce i powtórz raz jeszcze, żem cię nie kochał!... Co się ze mną stało? jakie mi życie było bez ciebie? Dziś ta głowa w laurach, a tu w piersi głusza, pustka i nieprzebrany żal, i niewypłakane łzy, a w oczach ciemność wieczna! O! na Boga żywego! jam ukochał cię każdą kroplą krwi, każdą myślą moją i nie umiałem kochać inaczej. Straciwszy ciebie straciłem wszystko: gwiazdę moją, moją siłę, wiarę, nadzieję, ochotę do życia, i nie tylko szczęście, ale zdolność do szczęścia! Kobieto! czy ty rozumiesz straszne znaczenie tych wyrazów: straciłem zdolność do szczęścia! Nie kochałem cię? O rozpaczy! Bóg jeden wie, przez ile nocy wołałem do niego: Panie! weź mój talent, weź moją sławę, weź moje życie, a wróć mi na jedną chwilę moją Jadwigę taką, jaka była dawniej...
Jadwiga
Dosyć już. Boże! co się ze mną dzieje... Leonie!... kocham ciebie.
Leon
Jadwigo moja!!...
Przyciska ją do piersi.
Chwila milczenia.
Jadwiga
Odnalazłam cię. Ja ciebie zawsze kochałam... Ach! jak mi było źle na świecie bez ciebie... Ja tą miłością broniłam się dotąd od wszystkiego... Ty nie wiesz o tym, ale ja widywałam ciebie!... Sprawiało mi to radość i ból... Dłużej już nie podobna było mi żyć, więc cię wezwałam... Umyślnie to zrobiłam... Gdybyś nie przyszedł, stałoby się coś strasznego... Teraz już się nie rozłączymy nigdy... nigdy nie pogniewamy się ze sobą... prawda?...
Chwila milczenia.
Leon
budząc się jak ze snu
Pani! Przebacz mi... Teraźniejszość podsunęła się za przeszłość... więc... dałem się porwać złudzeniu... Przebacz mi...
Jadwiga
Co ty mówisz, Leonie?
Leon
surowo
Zapomniałem na chwilę, pani, że jesteś... żoną cudzą.
Jadwiga
O! tyś zawsze prawy i zacny. Nie! my nie będziemy prowadzili występnego romansu. Ja wiem, ja ciebie znam, mój wielki, mój szlachetny, mój Leonie! Ta ręka, która się do ciebie wyciąga, czysta jest - przysięgam ci. Przebacz i ty mnie z kolei chwilę zapomnienia. Oto stoję tu teraz i mówię ci: nie będę twoją, póki nie będę wolną. Ale ja wiem... mój mąż zgodzi się na rozwód. Zostawię mu cały majątek, i za to, żem zraniła niegdyś dumę twoją, bo to była moja wina, tak! moja tylko! - za to weźmiesz mnie biedną, w tej jednej sukni - prawda? tak będzie dobrze? Potem zostanę twoją prawą żoną. O mój Boże! i ja będę poczciwą, kochającą, kochaną. Ja tak do tego tęskniłam duszą całą! O naszej przyszłości nie mogę myśleć bez łez. Bóg jest tak dobry! Gdy ty wieczorem wrócisz z pracowni, już nie wrócisz do pustych ścian ani do zgryzoty, bo ja cię będę czekała, każdą twoją radością, każdym twym smutkiem podzielę się z tobą jak kawałkiem chleba... Doprawdy, nie mogę od łez... Patrz, że ja nie jestem taka zła, byłam tylko bardzo biedna... Kochałam cię zawsze... Ach! ty niedobry! gdyby nie twa duma, dawno by się to stało... Powiedz jeszcze raz, że kochasz, że zgadzasz się wziąć mnie, gdy będę wolną - prawda, Lwie?...
Leon
...Nie, pani!...
Jadwiga
Leonie, mój ukochany!... czekaj!... Może niedobrze słyszałam... bo to... mi się w głowie nie chce pomieścić, że gdy ja wiszę nad przepaścią rozpaczy i rękoma chwytam za krawędź - ty, ty zamiast mi podać rękę, nogą następujesz mi na palce! Nie! to nie może być! Tyś za dobry na to. Nie odpychaj mnie... Mnie by się teraz bardziej jeszcze potargało życie. Ja nie mam nikogo na świecie prócz ciebie i widzisz, z tobą razem straciłabym nie tylko szczęście, ale wszystko, co jest jeszcze we mnie lepszego, co woła o życie ciche i święte... Bo teraz byłoby już na zawsze. Ale ty nie wiesz, jaki sam będziesz szczęśliwy, gdy mi przebaczysz i uratujesz. Tyś mnie przecie kochał. Sam to powiedziałeś... jam słyszała... Teraz wyciągam ręce do ciebie, Leonie, jak tonąca - ratuj mnie!...
Leon
Czas skończyć tę mękę wzajemną. Pani, jam człowiek słaby! - uległbym, gdyby... Pragnąłem ci tego oszczędzić... gdyby nie to, że zbolałe i obumarłe serce moje nic ci dać już nie zdoła prócz łez i litości.
Jadwiga
Nie kochasz mnie?
Leon
Nie mam siły do szczęścia. Kochałem cię. Serce zadrgało na chwilę wspomnieniem jak po umarłej; ale tamta - umarła. W bólu i męce mówię ci, pani: nie kocham cię.
Jadwiga
Leonie!
Leon
Ulituj się nade mną i przebacz mi...
Jadwiga
Nie kochasz mnie?
Leon
Co umarło, nie zmartwychwstanie. Żegnam cię...
Jadwiga
po chwili
Dobrze!... jeśli pan sądzisz, żeś dość upokorzył mnie, dość podeptał, dosyć się zemścił, to odejdź... (do Leona, który chce odejść) Nie! nie! zostań... zmiłuj się nade mną...
Leon
Niech się nad tobą... niech się nad nami, Jadwigo, zmiłuje - Bóg.
Odchodzi.
Jadwiga
Stało się!!
Służący
wchodząc
Hrabia Skórzewski!...
Jadwiga
Ha!... Prosić! prosić!... Cha! cha! cha!
Śmieje się spazmatycznie.
KONIEC
"Czyja wina? Obrazek dramatyczny" ukazał się drukiem w "Niwie", t. 17. 1880, skąd przedrukowano go w tomie 4 "Pism" w tym samym roku; w r. 1900 utwór włączono do tomu 24 "Pism" w wydaniu "Tygodnika Illustrowanego". Jednoaktówka weszła rychło do repertuaru Teatru Wielkiego w Warszawie i cieszyła się powodzeniem jeszcze w r. 1883.