Henryk Sienkiewicz

"Muszę wypocząć"

SCENA II

Literat

Oj! coś zabolało mnie w krzyżu! Ale to nic! Dalej, dalej! Przez trzy dni wolność, niepodległość i próżnowanie!

W przedpokoju słychać dzwonek.

Literat

wciąż na czworakach

Nie przyjmować!

Żona

Nie przyjmować.

Zosia i Marynia

Nie psijmować!

Wchodzi Służąca.

Służąca

patrząc ze zdumieniem

To listonosz!... listy.

Literat

wciąż na czworakach

Połóż i wynoś się!... Dobrze.

Służąca

wychodząc, do siebie

Pan to niby książki pisze, a źle ma w głowie.

Literat

Coś zabolało mnie w krzyżu! (wstaje) O, jakie mnóstwo tych listów. Trzeba będzie odpisywać i odpoczynek diabli wezmą. Może by nie otwierać, aż po świętach... Ale nuż jest coś ważnego?... Będę o tym myślał i zepsuję sobie zabawę... Czy nie lepiej poświęcić ostatecznie dzisiejszy jeszcze wieczór, przeczytać, poodpisywać, a potem mieć wolny czas... I tak nie mógłbym dłużej skakać... Szkoda mi zabawy, hum!... Jakie ta Anulka ma naprawdę śliczne pończoszki i jakie zgrabne nóżki!... Ale trudno!... trzeba przeczytać.

Żona

Schowaj te listy.

Literat

Nie!... nie chcę mieć nic na głowie! Moja Anulko, niech dzieci pobawią się z Medorem w saloniku, a ja wezmę się do tych listów... Masz tobie! Zgniotłem, udając żabę, binokle - a drugie, nie wiem, gdzie są.

Żona

To ja ci pomogę! Dobrze?

Literat

Dobrze! czytaj...

Dzieci z Medorem wychodzą.

Żona

otwiera pierwszy list i czyta

"Czcigodny mistrzu!... Wiem, że każda pańska chwila należy do całego społeczeństwa i że odpoczynek pański jest wprost święty, ale wiem również..."

Literat

Oj!...

Żona

czytając dalej

"...ale wiem również, że serce pańskie, nie mniejsze od pańskiego geniuszu, ogarnia całą ludzkość i współczuje wszelkiej niedoli. Stoję na czele biura "Pomocy dla dziewcząt wstydzących się pracować". Fundusze nasze są małe, a potrzeby ogromne. Stan kasy naszej jest taki, że ta jedna z najpożyteczniejszych w naszym Syrenim grodzie instytucji jest zagrożona wprost w swym bycie. Ale gdybyś ty, mistrzu, ofiarował nam ze swej bogatej teki jakąś powieść, choćby niewielką, choćby nowelę, ogłosiłabym na nią licytację i spodziewam się, że zarówno wszyscy księgarze jak wszystkie redakcje..."

Literat

przerywając

Dość! Niechże to pioruny zatrzasną! Co za teka!? jaka teka?! Co oni sobie wyobrażają, że ja mogę mieć w tece! Ja nie wiem, do czego rąk przyłożyć!... Kto podpisany?

Żona

Eulalia Kuku!

Literat

Niech piorun trzaśnie Eulalię Kuku!

Żona

łagodnie

Ferdynandzie! Czemu ty się na mnie gniewasz? Czy to ja winna?

Literat

Ja się na ciebie gniewam?... przepraszam cię, moje złoto! Ale sama widzisz, mnie się prawie płakać chce or roboty, a tu jakaś Eulalia Kuku chce, bym jej napisał powieść. Przepraszam cię, mój kotku! (całuje ją w rękę) Czytaj dalej!

Żona

To jakiś pakiet!

Literat

Jezus Maria! - Rękopis! - Ale widzę i list!

Żona

otwiera i czyta

"Mistrzu! Słowa, które przeczytasz, są wyznaniem. Byłeś, jak mówi poeta, «przy mnie, koło mnie, nade mną i we mnie» - i ty jesteś ojcem mego dziecięcia..."

Literat

niespokojnie

Jak?...

Żona

Ferdynandzie! co to znaczy?

Literat

Jakaś metafora!... Daję ci słowo... Jakaś metafora!... Daj mi ten list: ja sam ci go przeczytam.

Żona

Nie! za nic na świecie!... Niech wiem, co mnie czeka! (czyta dalej) "Wyrosłam u stóp twoich jak przylaszczka u stóp niebotycznego dębu. Ale czyż mali nie mają prawa chronić się pod cień wielkich? więc oto i ja udaję się pod twoją opiekę. Jestem młodą dziewczyną..."

Literat

przerywając

I głupią!...

Żona

"Jestem młodą dziewczyną, ale kocham literaturę i pragnęłabym jej służyć, zwłaszcza gdybym od Ciebie usłyszała słowo zachęty. Mama, ciocia Andzia i kuzyn Józio nie szczędzą mi pochwał, ale ja im nie wierzę i czekam na twój wyrok. Wiem, że każda chwila twoja jest droga dla całego społeczeństwa, ufając jednak w twą dobroć, posyłam ci te biedne sześć tomów mojej pierwszej powieści pod tytułem "Na jednej nodze". Przeczytaj ją! Tyś mnie natchnął, więc nie wydawaj wyroku śmierci na to dziecię, które pod wpływem twoim z nieśmiałością na świat wydałam..."

Literat

oddychając głęboko

A widzisz, że to metafora. Do kosza! do kosza! można się wściec! Ja mam czytać sześć tomów nieczytelnego rękopismu! Ale powiedziałem od razu, że to metafora!

Żona

z pokorą

Przepraszam cię! nie gniewaj się.

Literat

To ja cię przepraszam, mój skarbie. Czytaj następny list.

Żona

czytając

"Szanowny panie! Jestem z zawodu filozofem poświęcającym się badaniom psychicznym. Obecnie pracuję nad kwestią fizjologiczno-psychiczną. Chodzi mi mianowicie o to, jak rozmaite pokarmy mięsne wpływają na twórczość. Czy pan łatwiej pracujesz po wołowinie, czy po baraninie lub po kotletach wieprzowych? Po jakim mięsie tworzysz pan łatwiej charaktery, a po jakim krajobrazy? Zresztą załączam szczegółowy kwestionariusz, który rozesłałem do wszystkich znakomitości europejskich i którego rubryki zechce pan łaskawie wypełnić, a zarazem dołączyć ogólne swoje uwagi. Wiem, że pański czas jest bogactwem całego narodu, ale ponieważ nadchodzą święta, sądzę więc, że jakieś kilkaset wierszy poświęconych sprawie obchodzącej wszystkich twórców świata nie zrobi panu różnicy."

Literat

wyrywając list z rąk i drąc go, podniesionym głosem

Zrzucę go ze schodów!

Żona

łagodnie

Fredziu, ale tymczasem gniewasz się na mnie.

Literat

Przepraszam cię, moja ślicznotko!... Czytaj dalej!

Żona

biorąc nowy list

"Wiem, że każda pańska chwila jest perłą w społecznej koronie, więc nie chcę zajmować ci czasu. Ale widzieć Cię było marzeniem mej młodości i mego życia. Przyjechałam umyślnie po to z prowincji. Przyjść do ciebie nie śmiem, by nie rozproszyć twego natchnienia. Jeśli jednak chcesz dać chwilę szczęścia kobiecie zapoznanej i smutnej, daj mi się widzieć choć z daleka. Nie wiedząc, który dzień masz wolny, będę przez trzy dni przechadzała się od 2 do 6 po Krakowskim Przedmieściu, od Zygmunta do Królewskiej, po prawej stronie. Czy znajdę cię w tej porze, czy może wolisz inną? Bo nie chcę przypuszczać, że całkiem nie przyjdziesz. Kto ma geniusz, ten ma i serce!..."

Literat

Niech nogi połamie!

Żona

Fredziu!

Literat

Przepraszam cię, moja kochana. (całując ją) Ale wyobraź sobie, że ja będę latał z wywieszonym językiem po ulicy, od drugiej do szóstej... - Do kosza! do kosza! Czytaj dalej! albo nie!... Posmaruj mi tę resztę listów masłem i niech je Medor zje! Poznaję z kopert. To od redaktorów: każdy ceni mój czas, ale każdy chce, bym mu coś napisał do numeru noworocznego. Ośm listów! Niesłychana rzecz!!...

[powrót] [scena-III]