Henryk Sienkiewicz
"Bez dogmatu"
14 LISTOPADA.
Jesteśmy wszyscy w Warszawie, z porady doktora. Anielce powiedziano, że w domu, w Płoszowie, będą zaprowadzali kaloryfery, wskutek tego trzeba się wynieść na kilka tygodni. Droga zmęczyła ją mocno. Pogoda zła. Ale jestem kontent, żeśmy przyjechali, bo tu jestem pewniejszy mojej służby. Dom trochę w nieładzie. Mnóstwo obrazów wypakowanych. Anielka, mimo zmęczenia, chciała je oglądać, więc służyłem jej jako cicerone. Powiedziałem, że moim najmilszym marzeniem jest być kiedyś jej przewodnikiem po Rzymie, ona zaś odrzekła jakby z odcieniem smutku:
- Ja także często myślę o Rzymie, ale czasem zdaje mi się, że tam już nigdy nie będę.
Mnie się serce ścisnęło, bo teraz boję się wszystkiego, nawet przeczuć, i w byle słowie gotówem upatrywać wróżbę. Odpowiedziałem jednak wesoło:
- Ja ci to przyrzekam uroczyście, że tam pojedziesz - i to na długo.
Dziwna rzecz, jak prędko natura ludzka przystosowywa się do każdego położenia i wchodzi w swoje nowe prawa: ja już mimo woli uważam Anielkę za swoją i strzegę jej jak mojej własności.
Doktor miał jednak słuszność. Dobrze zrobiliśmy przeniósłszy się do Warszawy. Naprzód, łatwiej tu o wszelką pomoc; po wtóre, tu można nie przyjmować żadnych wizyt, w Płoszowie zaś byłoby niepodobna zawracać ludzi od ganku. A niezawodnie różni znajomi wybraliby się z kondolencją. Na koniec w Płoszowie już wytworzyła się jakaś tajemnicza i ponura atmosfera, w której moje usiłowania, by nadać rozmowom ton wesoły, stały się czymś rażącym. Przypuszczam, że tego nastroju nie unikniemy i w Warszawie, ale tu przynajmniej umysł Anielki będzie zajęty i rozerwany tysiącem tych drobnych wrażeń, których dostarcza życie miejskie, podczas gdy w takim Płoszowie byłaby uważniejszą na wszystkie zmiany, jakie by mogła w otoczeniu spostrzec.
Na ulicę nigdy nie będzie wychodzić sama i będzie wychodziła mało. Doktor nakazuje jej wprawdzie ruch, ale znalazłem już na to radę. Za stajniami domu mam dość obszerny ogród z drewnianą galerią przy murze. Każę tę galerię oszklić, i tam będzie w zimie, a zwłaszcza w czasie niepogody, miejsce przechadzek Anielki.
Okropnie jednak męczącą rzeczą jest ten ciągły strach, który nad nami wisi.