Henryk Sienkiewicz
"Na jedną kartę"
Akt trzeci
Ten sam salon.
SCENA III
Ciż. - Jan Miliszewski. - Później Antoni.
Jan
Dzień dobry, doktorze! czy tu nie ma mamy?
Józwowicz
Nie, hrabio, nie ma mamy.
Jan
A bo myśmy tu przyjechali oboje, ale mama zaraz poszła do apartamentów księcia, ja trochę zostałem, i teraz nie mogę trafić do apartamentów księcia. (Spostrzegając Podczaskiego, który się kłaniał od początku sceny) A! pan Podczaski, co pan tu robi?
Podczaski
Padam do nóżek pana hrabiego. Ot! poradzić się przyjechałem: w nogach strzyka, w głowie strzyka!
Jan
Czy doktor będzie łaskaw mi pokazać, gdzie są apartamenty księcia?
Józwowicz
Na lewo, w amfiteatrze.
Jan
Dziękuję. Ale później, ja bym się chciał z doktorem widzieć.
Józwowicz
Do usług. (Jan idzie ku drzwiom, we drzwiach potrąca go Antoni).
Antoni
Przepraszam.
Jan
Pardon! (Zakłada binokl, przypatruje mu się z ciekawością, potem odchodzi).
Antoni
(Do Józwowicza) Szukałem cię w twoich pokojach i nie znalazłem, wpadam więc tu, bo mi powiedziano, że tu jesteś. Słuchaj, ogromnie ważne rzeczy! (Spostrzegając Podczaskiego) Jak to? pan, nasz przeciwnik, tu?
Podczaski
(Na ucho do Antoniego) Nie przeciwnik już, panie dobrodzieju.
Antoni
(Patrząc na niego przez chwilę) A tym lepiej. Ale zostaw pan nas teraz samych.
Podczaski
(n. s.) Oj, źle! (Głośno:) Polecam się pamięci panów dobrodziejów. (n. s.) Diabli wzięli sto reńskich! (Wychodzi).
Antoni
Czego ten tu chciał?
Józwowicz
Pieniędzy.
Antoni
A, ofiarował głosy - domyślam się. Dałeś mu?
Józwowicz
Nie.
Antoni
To dobrze. My nie przekupujemy. Agitacja - to co innego. Ale mniejsza o to. Wiesz? - szczęście, że postawili kandydaturę Miliszewskiego; inaczej byłbyś przepadł, bo większość miałby Husarski. Chociaż on i tak groźny, w niektórych obwodach ma większość.
Józwowicz
Pobiją nas, Antoni?
Antoni
Nie! Od tego jestem. Uf! jakim zmęczony: odpocznę choć przez pięć minut. (Siada) O, jak Boga kocham, jakie tu miękkie kanapy! W okręgach Husarskiego trzeba dać pieniędzy na jakie cele publiczne. Masz ty pieniądze?
Józwowicz
Mam trochę.
Antoni
Byle początek - potem uzyskasz od sejmu poparcie. Zafundujemy jaką szkółkę. Uf! jakim ja zmęczony!
Józwowicz
Zatem masz klucz od biurka, jest tam trochę gotówki i weksle na bank.
Antoni
Dobrze, ale muszę odpocząć. Tymczasem - co tu u ciebie słychać? Zmizerniałeś, oczy ci wpadły. Musisz się tu gryźć. Dalibóg, nie kochałem się w ten sposób w mojej żonie. Mów, przez ten czas odpocznę, ale mów otwarcie.
Józwowicz
Bądź spokojny, z tobą będę otwarty.
Antoni
Cóż dalej?
Józwowicz
To małżeństwo nie przyjdzie do skutku.
Antoni
Dlaczego?
Józwowicz
Taki czas przyszedł, że tym ludziom nic się nie udaje.
Antoni
Na strych mi z twymi pawianami! Cóż ten twój ludożerca? ten Pretwic?
Józwowicz
Długo by mówić. Księżniczka brała litość i współczucie, jakie dla niego czuła, za coś głębszego. dziś wie, że go nie kocha.
Antoni
Dobryś! Doprawdy, można by powiedzieć, że ściga tych ludzi jakiś fatalizm. To los ras przeżytych.
Józwowicz
I logika rzeczy nieubłagana.
Antoni
Więc ona nie pójdzie za niego? W gruncie mi ich żal. Niech ich tam licho porwie!
Józwowicz
Poszłaby, choćby słowa miała dotrzymać za cenę życia. Ale tu ktoś trzeci zaplątał się w tę sprawę - hrabia Drahomir.
Antoni
Co rusz, to hrabia! Więc ona zdradza Jerzego?
Józwowicz
Kto cię uczył sądzić ludzi, niech ci wróci pieniądze.
Antoni
Ale bo prawdę rzekłszy, za te wszystkie wasze salonowe wielkie sprawy nie dałbym pięciu centów.
Józwowicz
Ona i Drahomir nie rozumieją nawet, że się kochają. Jakaś siła nieprzeparta ciągnie jedno ku drugiemu - jaka? - nie pytają. To dzieci niewinne.
Antoni
Więc ja o coś spytam: co ci z tego przyjdzie?
Józwowicz
Słuchaj, demokrato! gdy dwóch rycerzy kocha się w jednej kasztelance, miłość kończy się zwykle dramatycznie, i kasztelanka dostaje się komuś trzeciemu.
Antoni
A rycerze?
Józwowicz
Mniejsza o nich, niech zginą.
Antoni
(Deklamując) "Na grobie jego rośnie mech,
Ach! wszak to kurek zdechł!"
Co myślisz, że się stanie?
Józwowicz
Nie wiem... Pretwic to człowiek gwałtowny... Nie przewiduję nic, widzę tylko logikę rzeczy, która mi sprzyja, i nie będę takim głupcem, by jej wbrew własnemu szczęściu przeszkadzać.
Antoni
Och! jestem pewny, że jak będzie trzeba, to ty jej nawet pomożesz.
Józwowicz
Ha! jestem doktorem. Obowiązkiem moim jest pomagać naturze.
Antoni
O i gotowy program! znam cię! Przychodzi mi tylko jedna myśl: skąd wiesz, że tak jest, jak mówisz? Może to wszystko koszałki opałki?
Józwowicz
Mogę mieć zupełną pewność przez dawną nauczycielkę księżniczki.
Antoni
Dowiedz się jak najprędzej.
Józwowicz
Za chwilę pani Czeska tu nadejdzie; prosiłem ją o to umyślnie.
Antoni
To ja zmykam. Wiesz co jeszcze? Nie pomagaj ty zanadto naturze, bo to byłoby...