Henryk Sienkiewicz
"Na jedną kartę"
Akt trzeci
Ten sam salon.
SCENA VI
Józwowicz sam. - Potem Antoni.
Józwowicz
Wielcy ojcowie bezdzietni! Cha! cha!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Antoni
(Wbiegając) Jesteś tu? Masz kwity. Czego się śmiejesz?
Józwowicz
Miliszewski poleciał wyzwać na pojedynek Pretwica.
Antoni
Co znowu? czy oni powariowali?
Józwowicz
W pięknym świetle stanie przed nią Pretwic, ten rycerz bez skazy, jeśli będzie miał awanturę z takim głupcem. W pięknym świetle!
Antoni
To tyś tak nakręcił?
Józwowicz
Jak powiedziałem ci: dopomagam naturze.
Antoni
Dopomagajże sobie, a ja zmykam.
Józwowicz
Bądź zdrów! Albo nie: idę z tobą, nie mogę dopuścić, by awantura poszła za daleko.
Antoni
Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że z twoich pieniędzy kupię jeść moim pędrakom. Oddam ci później: pozwalasz?
Józwowicz
Jak możesz pytać, Antoni? (Wychodzi).